Jeff Bezos, Bill Gates i Peter Thiel przekazują miliony dolarów projektom związanym z kontrolowaną syntezą termojądrową. Czy startupy prześcigną międzynarodowy projekt termonuklearny?

Technologiczny wizjoner i współzałożyciel Microsoft, Paul Allen, tuż przed śmiercią odwiedził południe Francji, by na własne oczy zobaczyć, jak postępują prace nad „narodzinami gwiazdy na Ziemi”. Chodzi o ITER (International Thermonuclear Experimental Reaktor), czyli Międzynarodowy Eksperymentalny Reaktor Termonuklearny.

Jak pisze Bloomberg, ITER ma być źródłem czystej energii poprzez łączenie atomów, a nie ich rozdzielanie. Reaktor termonuklearny powstaje w centrum badawczymCadarache w pobliżu Marsylii, na południu Francji. Allen, który zmarł 15 października 2018 roku, był jednym z coraz większej liczby ultra-bogatych zwolenników czystej energii, którzy inwestują w startupy pracujące nad pierwszym komercyjnie opłacalnym reaktorem termojądrowym. Inwestorzy mają nadzieję, że to właśnie startupy pierwsze zbudują taki reaktor – a nie kosztujący 23 miliardy dolarów ITER, który ma być gotowy dopiero ok. 2050 roku.

Jeff Bezos, Bill Gates i Peter Thiel to trójka z wielu miliarderów, którzy interesują się tym, co Stephen Hawking nazwał „najbardziej obiecującą technologią ludzkości”. Naukowcy od dawna wiedzą, że synteza jądrowa może zrewolucjonizować przemysł energetyczny, ale koszty rozwoju tej technologii są zbyt wysokie. Tylko kilka rządów i inwestorów może pozwolić sobie na prace nad reaktorem termonuklearnym. Jednak postępy w dziedzinach materiałów, drukowaniu 3D, uczeniu maszynowym i przetwarzaniu danych zmieniają tę sytuację.

„To moment SpaceX dla fuzji termojądrowej” – stwierdził Christofer Mowry, w którego firmę General Fusion Inc. zainwestował Jeff Bezos. Mowry porównał technologię syntezy jądrowej do rakiet wielokrotnego użytku produkowanych przez Elona Muska. „Rządy nie działają w trybie pilnym” – dodał Mowry.

Reklama

Allen wspierał firmę TAE Technologies, która nie miała jeszcze żadnej konkurencji, gdy dwie dekady temu została włączona do korporacji jako Tri-Alpha Energy. Teraz rywalizuje z ponad dwudziestką firm, z których wiele jest finansowanych przez inwestorów. W rezultacie, jak twierdzi Mowry, nastąpiła eksplozja odkryć, co tylko napędza konkurencję potrzebną do przełomu w energetyce. Tempo i efekty postępów można było śledzić w trakcie biennale fuzji organizowanym przez wiedeńską Międzynarodową Agencję Energii Atomowej. Forum odbyło się pod koniec października w Gandhinagar w Indiach. Konferencja zwróciła uwagę na rekordową liczbę 800 artykułów recenzowanych przez naukowców – o 60 proc. więcej niż dziesięć lat temu.

Technologia fuzji termojądrowej sama w sobie nie jest problemem. Najtrudniejszą częścią jest generowanie większej ilości energii niż ta zużywana w procesie syntezy. Reaktory umożliwiające fuzję muszą są o wiele bardziej złożone i kosztowne niż te, które doprowadzają do rozszczepienia atomów. Podgrzewanie plazmy do temperatury wyższej niż gwiazd, a następnie utrzymywanie reakcji w kriogenicznych naczyniach chłodzących może wymagać miliona części, jeśli nie więcej.

Nawet jeśli wyprodukowanie komercyjnego reaktora fuzyjnego będzie trwało dłużej niż jest to zaplanowane, wiele innowacji wdrażanych przy okazji okaże się lukratywne same w sobie – tak uważa IP Group Plc, londyński inwestora w dziedzinie własności intelektualnej. Firmy badawcze już produkują patenty w celu ochrony swoich dzieł: od oprogramowania symulującego spalanie plazmy w 150 milionach stopni Celsjusza do nowego rodzaju magnesów, które mają zastosowania w opiece zdrowotnej.

Jednym z najbardziej ambitnych przedsięwzięć jest Commonwealth Fusion Systems, firma założona w zeszłym roku przez sześciu profesorów MIT. Wspierani przez największe nazwiska w biznesie, są pewni, że będą w stanie wyprodukować prototyp tzw. reaktora energii netto do 2025 roku. W marcu startup ten dostał dofinansowanie w wysokości 50 milionów dolarów od grupy kierowanej przez włoską firmę Eni SpA – jednego z kilku producentów ropy naftowej, którzy przygotowują się do bezemisyjnego świata. W ubiegłym miesiącu Commonwealth Fusion Systems uzyskał też nieokreśloną sumę od Breakthrough Energy Ventures – funduszu założonego przez Gatesa, Bezosa i innych potentatów, w tym Richarda Bransona, Raya Dalio i Michaela Bloomberga, głównego właściciela Bloomberg LP, spółki macierzystej Bloomberg News.

Mimo to, ITER pozostaje projektem, który ma największą szansę na wyprodukowanie taniej energii termojądrowej na masową skalę – tak uważa Nawal Prinja, inżynier jądrowy z John Wood Group Plc. „Tylko ITER – po łacinie droga – ma zasoby potrzebne do udoskonalenia reaktora, który może obsługiwać całe miasta” – stwierdził Prinja. Jeśli to prawda, wielu dzisiejszych inwestorów zajmujących się syntezą jądrową może nie dożyć czasów, gdy będą mogli skorzystać z wdrożenia tej technologii. ITER przez ponad trzydzieści lat zajmował się tylko projektem maszyny, by udowodnić rentowność swojej koncepcji. I nie spodziewa się, że reaktor będzie mógł zasilać miliony amerykańskich gospodarstw domowych przed 2050 rokiem.

Tim Luce, główny naukowiec projektu ITER uważa, że to, co stara się osiągnąć międzynarodowy zespół jest po prostu zbyt ambitne dla jakiejkolwiek firmy z sektora prywatnego. „To historia żółwia i zająca, a my jesteśmy żółwiami” – skomentował ambicje energetycznych startupów. Z kolei Elon Musk, seryjny innowator, twierdzi, że i ITER, i startupy koncentrują się na niewłaściwej technologii. Współzałożyciel Tesli i Solar City powiedział, że lepiej wydawać pieniądze na poszukiwania skuteczniejszych sposobów na uchwycenie energii Słońca dzięki panelom słonecznym niż na próbę odtworzenia samego Słońca. „Mamy gigantyczny reaktor termojądrowy na niebie” – powiedział Musk.

>>> Czytaj też: Firmy coraz mniej optymistyczne. W 2019 r. ważne będą koszty energii