Dodała, że za ten czyn grozi grzywna lub do roku więzienia.

"Sześcioro aktywistów, którzy zostali zatrzymani po zejściu z wysokości, zostało przewiezionych do komendy w Bełchatowie. Pierwsza osoba usłyszała już zarzuty z art. 193 kodeksu karnego i została zwolniona do domu. Podobne czynności procesowe zostaną przeprowadzone wobec pozostałych zatrzymanych. Po przedstawieniu im zarzutów będą one zwalniane do domu. Wszystkie czynności wobec nich powinny zostać przeprowadzone dziś" – powiedziała w czwartek PAP asp. Maciejewska.

Wśród osób, które trafiły na komendę po zejściu z wysokości, jest troje Polaków i troje obcokrajowców, m.in. z Indonezji. Wcześniej policjanci zatrzymali siedmioro aktywistów przebywających na terenie elektrowni, którym przedstawiono podobne zarzuty. Wśród nich byli obywatele m.in. Austrii, Chorwacji, Niemiec, Szwajcarii i Węgier.

Dziewięciu działaczy Greenpeace z różnych krajów wspięło się we wtorek rano na chłodnię kominową należącej do PGE GiEK największej elektrowni węglowej w Europie. Na wysokości spędzili noc z wtorku na środę. Protest zakończyli w środę późnym wieczorem. W ten sposób – jak twierdzili – chcieli zaprotestować przeciwko bierności polityków wobec kryzysu klimatycznego COP24, który w niedzielę rozpocznie się w Katowicach. Podkreślali, że domagają się od liderów politycznych "odejścia od węgla i sprawiedliwej transformacji energetycznej".

Reklama

Paweł Szypulski z Greenpeace Polska poinformował w czwartek PAP o wysłaniu do prezesa PGE wezwania do podjęcia działań niezbędnych dla uniknięcia katastrofy klimatycznej. Aktywiści domagają się od spółki m.in. "odstąpienia od realizacji nowych projektów związanych z wydobyciem i spalaniem paliw kopalnych, w szczególności budowy kopalni Złoczew i Gubin-Brody oraz rozbudowy kopalni odkrywkowej w Turowie, a także do całkowitego wyeliminowania emisji dwutlenku węgla z elektrowni należących do spółki najpóźniej do 2030 r. i niezwłocznego opracowania strategii, która doprowadzi do tego celu".

"Jeśli PGE nie odpowie na te żądania, skierujemy sprawę do sądu" – zapowiedział Szypulski. (PAP)

Autor: Bartłomiej Pawlak