Maria, która pisze doktorat, przyznaje, że sama sobie narzuca reżim. – Mogę zerknąć na sociale dopiero po dwóch, trzech godzinach pracy i napisaniu co najmniej kilku stron – mówi. Marcin, na co dzień reżyser filmów animowanych, żartuje, że gdy już sam stwierdzi, że
media społecznościowe albo teksty na izraelskich portalach pochłonęły go bez reszty, włącza grę i w ten sposób „resetuje mózg”. Magda od czasu do czasu robi sobie społeczny detoks i znika – raz z Facebooka, raz z Messengera. Na pytanie: „Czy czujecie się od tego w jakimś stopniu uzależnieni”, wszyscy odpowiadają, że raczej nie. Tylko Tomek, analizując na głos przebieg swojego dnia, stwierdza, że telefon, a co za tym idzie wszelkie jego pokusy, towarzyszy mu od poranka aż po wieczór. – Nawet gdy śpię, to potrafię się kontrolnie obudzić i zerknąć, czy ktoś przypadkiem czegoś nie napisał. W półśnie też odpisuję. W komputerze zawsze mam kilka pootwieranych zakładek. Gdy coś robię, od czasu do czasu zerkam, co kto wrzucił na społecznościówki albo sam coś zapodaję. Wiem, wiem, co chcesz powiedzieć – uprzedza moje słowa – Jestem fomersem – mówi z lekką nutką dumy w głosie.