Rynek walutowy przeżywa w ostatnim czasie burzliwy okres – EUR/USD w ciągu trzech tygodni zdążył stracić 1,1%, następnie odrobić tę stratę z ponad półprocentową nadwyżką, aby w końcu ponownie spaść do stanowiących wsparcie dołków w okolicach poziomu 1,1080. Czynniki wpływające na taką zmienność od tygodni pozostają te same – z jednej strony obawy (i ich łagodzenie) związane z eskalacją amerykańsko-chińskiego konfliktu handlowego, ale przede wszystkim oczekiwania wobec najbliższych ruchów banków centralnych – EBC i Fed.

Wczorajsza publikacja „minutek", czyli protokołu z ostatniego, lipcowego posiedzenia Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC), wpisała się w scenariusz zwiększonej zmienności, choć miała charakter krótkotrwały – większe ruchy o charakterze spekulacyjnym pojawiły się w czasie samej publikacji, następnie szybko nastąpiło uspokojenie. Powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, że większość zawartych w protokole „sensacji" była inwestorom dobrze znana – wiadomo bowiem było, że decyzja o obniżce stóp procentowych o 25pb nie była jednomyślna i że wyłamało się dwóch członków Fed. Nowością nie było również nazywanie tej obniżki „dopasowaniem polityki monetarnej wewnątrz cyklu", co potwierdziło chęci przedstawienia swojego stanowiska jako „jastrzębiego", choć dwóch członków chciało silniejszej obniżki, aż o 50pb. Z drugiej jednak strony protokół zawiera również „gołębie" elementy, takie jak choćby powtarzające się kilka razy sformułowania „skup aktywów" czy „dalsze obniżki". Takie sformułowania działają na inwestorów jak płachta na byka, zwłaszcza w obliczu rozpoczynającego się dziś corocznego sympozjum bankierów centralnych w Jacskon Hole.

Inwestorzy czekają już na jutrzejsze wystąpienie Jerome'a Powella - od czasu lipcowego posiedzenia FOMC pojawiło się bowiem kilka okoliczności, które mogły zmienić nastawienie tej instytucji na bardziej gołębie, a presja ze strony rynku i prezydenta Trumpa również może brać powoli górę. Szef Fed nie wypowiadał się na temat sytuacji gospodarczej od dłuższego czasu (dokładnie od ostatniego posiedzenia), zatem jego aktualne stanowisko może być jeszcze bardziej interesujące. Inwestorzy przeprowadzający transakcje na rynku Forex za pośrednictwem platformy transakcyjnej CMC Markets zdają się oczekiwać gołębich zapowiedzi, które powinny osłabiać amerykańską walutę. 66% z nich posiada obecnie otwarte pozycje długie na EUR/USD, nastawione więc na aprecjację euro.

Jeżeli faktycznie tak by się stało i euro zyskałoby na sile, wówczas mogłaby się odmienić sytuacja naszej rodzimej waluty. Złoty bowiem jest w ostatnim czasie mocno osłabiony – EUR/PLN w dalszym ciągu znajduje się ponad poziomem 4,3500, walcząc już drugi dzień z zejściem poniżej tej bariery. USD/PLN konsoliduje się w okolicy lokalnego wsparcia 3,92, a CHF/PLN nie może powrócić poniżej bariery 4,0000. Nawet wykazujący się bardzo dużą słabością funt brytyjski zyskuje ostatnio względem złotego i oscyluje wokół stanowiących dwumiesięczne maksima poziomu 4,77. Taki stan trudno jednak zmienić, gdyż nie odpowiadają za niego czynniki lokalne, ale globalne nastawienie inwestorów i sceptyczne podejście do całego koszyka walut rynków wschodzących. Gdyby kierować się tylko danymi lokalnymi, złoty nie miałby podstaw do pozostawania tak słabym – dobre dane z rodzimej gospodarki, pozytywne nastroje i rosnące płace powinny sprzyjać jego umacnianiu. Można oczekiwać, że w przypadku powrotu pozytywnych nastrojów tak właśnie się stanie, a kwestia ta może zostać rozwiązana nawet w ciągu najbliższych dwóch dni, dlatego polscy inwestorzy również powinni zwracać uwagę na to, co będzie się dziać za oceanem podczas spotkania decydentów w kwestiach polityki monetarnej.

Kalendarium makroekonomiczne zejdzie dziś na drugi plan, jednak pojawiające się publikacje mogą mieć znaczenie w kolejnych dniach i tygodniach. Warto więc zanotować sobie wyniki publikacji PMI dotyczących przemysłu i usług, które od rana napływały na rynek, a także oczekiwane dane na temat nastrojów konsumentów w strefie euro. Z danych z USA jak co czwartek godne uwagi są cotygodniowe informacje o liczbie wniosków dla bezrobotnych oraz w mniejszym stopniu publikacja PMI dla przemysłu i usług – ten wskaźnik w wydaniu amerykańskim nie ma bowiem takiej siły jak jego europejska wersja.

Maciej Leściorz, dyrektor ds. sprzedaży i edukacji, CMC Markets