"The Spectator" publikuje obszerną odpowiedź, jaką dziennikarz tygodnika dostał od informatora w odpowiedzi na pytanie o stan negocjacji pomiędzy Londynem a Brukselą. Wynika z niej, że osobą blokującą porozumienie jest premier Irlandii Leo Varadkar.

"Negocjacje prawdopodobnie zakończą się w tym tygodniu. Varadkar nie chce negocjować. Varadkar chętnie rozmawiał przed ustawą Benna (zmuszającą premiera do wystąpienia o opóźnienie brexitu w przypadku braku porozumienia - dop. red.), kiedy uważał, że będzie wybór między +nową umową albo brakiem umowy+. Od czasu uchwalenia ustawy Benna ochłodził podejście (...) To oczywiste, że chce grać na drugie referendum i zachęca (unijnego negocjatora Michela) Barniera, by trzymał się linii, że Wielka Brytania nie może opuścić UE bez pozostawienia za sobą Irlandii Północnej" - napisał cytowany przez tygodnik informator.

Według niego, w Paryżu i Berlinie jest sporo osób, które są skłonne negocjować, ale ani prezydent Francji Emmanuel Macron, ani kanclerz Niemiec Angela Merkel nie będą naciskać na Barniera, dopóki Irlandia nie powie, że chce negocjować. Brytyjski rząd uważa jednak założenia Varadkara za błędne. "Irlandia i Bruksela słuchają wszystkich ludzi, którzy przegrali referendum, ale nie słuchają tych, którzy wygrali referendum i nie rozumieją dynamiki wyborczej tutaj" - mówi źródło.

Wyjaśnia ono, że jeśli rozmowy się załamią, rząd brytyjski będzie musiał przedstawić swoje stanowisko w sprawie "ustawy o kapitulacji" - jak premier Boris Johnson nazywa ustawę Benna - zrobi wszystko co możliwe, w ramach kroków zgodnych z prawem, by nie być zmuszonym do prośby o opóźnienie brexitu. Z oczywistych względów informator nie ujawnił jakie kroki rząd planuje podjąć.

Reklama

Zasugerował natomiast, że ewentualne pozostanie Wielkiej Brytanii w UE dłużej niż ona planuje, będzie miało konsekwencje dla dalszej współpracy. "Wyjaśnimy publicznie i prywatnie, że kraje sprzeciwiające się opóźnieniu (brexitu) staną na czele kolejki do przyszłej współpracy - współpracy zarówno w dziedzinach będących w kompetencjach UE, jak i poza nimi. Ci, którzy popierają opóźnienie, znajdą się na samym końcu kolejki. (...) Wspieranie opóźnienia będzie postrzegane przez ten rząd jako wroga ingerencja w politykę wewnętrzną, a ponad połowa społeczeństwa zgodzi się z nami" - cytuje "The Spectator" informatora.

"Wyjaśnimy również, że ten rząd nie będzie dalej negocjował, więc jakiekolwiek opóźnienie byłoby całkowicie bezcelowe. Teraz oni sądzą, że jeśli będzie kolejne opóźnienie, będziemy wracać z nowymi propozycjami. Tak się nie stanie. Albo wyjdziemy bez porozumienia 31 października, albo odbędą się wybory i wtedy też wyjdziemy bez porozumienia" - zapewnia źródło.

Johnson przedstawił 2 października brytyjskie propozycje na zastąpienie tzw. irlandzkiego backstopu, który jest główną przeszkodą w osiągnięciu porozumienia z UE na temat warunków brexitu. Zgodnie z tymi propozycjami po zakończeniu w 2020 roku okresu przejściowego Irlandia Północna miałaby wyjść wraz z resztą Zjednoczonego Królestwa z unii celnej z UE, ale pozostałaby w unijnym jednolitym rynku w zakresie obrotu towarami.

Porozumienie w sprawie warunków wyjścia Wielkiej Brytanii z UE powinno zostać osiągnięte najpóźniej na unijnym szczycie w dniach 17-18 października. Zgodnie z obecnie obowiązującymi ustaleniami, Wielka Brytania powinna wystąpić z UE 31 października.

>>> Czytaj też: Budżet wieloletni UE: czy zostanie utrzymana polityka spójności?