Trwające od czerwca protesty w Hongkongu popiera wielu mieszkańców rządzonego demokratycznie Tajwanu. Tworzone przez nich ściany Lennona, inspirowane słynną ścianą Johna Lennona w Pradze, stały się jednak celami ataków osób o sympatiach propekińskich.

Obywatel Chin kontynentalnych Li Shaodong opuścił Tajwan we wtorek wieczorem z pięcioletnim zakazem wjazdu na wyspę za złamanie warunków wizy turystycznej. Został również ukarany grzywną w wysokości 3 tys. dolarów tajwańskich (ok. 380 zł).

Li został przyłapany na zdzieraniu plakatów wyrażających poparcie dla demokracji w Hongkongu ze ściany Lennona na Państwowym Uniwersytecie Tajwańskim w Tajpej. „Nasz rząd nie będzie tolerował żadnych nielegalnych zachowań, które szkodzą demokracji i wolności z nikczemnych pobudek” - napisało w komunikacie biuro imigracji tajwańskiego MSW.

Według komentatorów deportacja Li może zirytować komunistyczne władze w Pekinie, które uznają Tajwan za zbuntowaną prowincję „jednych Chin” i zarzucają „obcym siłom” podburzanie mieszkańców Hongkongu. Jest to prawdopodobnie pierwszy przypadek deportacji obywatela Chin kontynentalnych z Tajwanu w związku z protestami w Hongkongu.

Reklama

W ciągu ostatniego miesiąca co najmniej sześć tajwańskich uczelni wyższych donosiło o przypadkach niszczenia ścian Lennona na ich kampusach przez studentów z Chin kontynentalnych – przekazał niedawno resort edukacji na wyspie. Niektórzy chińscy studenci dopuszczali się również fizycznych ataków na Hongkończyków i Tajwańczyków, którzy usiłowali ich powstrzymać przed aktami wandalizmu.

Prezydent Tajwanu Caj Ing-wen ostrzegała, że tego rodzaju incydenty nie będą tolerowane, a ich sprawcy mogą być karani zakazem wjazdu na wyspę. Caj oferowała również pomoc humanitarną dla Hongkończyków poszukujących na wyspie azylu w związku z oskarżeniami o udział w protestach, co wywołało ostre protesty Pekinu.

Szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam obiecała niedawno, że wycofa kontrowersyjny projekt ustawy umożliwiający ekstradycję do Chin kontynentalnych, który był bezpośrednią przyczyną protestów. Nie przychyliła się jednak do żadnego z pozostałych postulatów protestujących, w tym demokratycznych wyborów władz regionu oraz niezależnego śledztwa w sprawie działań rządu i policji, której zarzucają brutalność.

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)