Samorządy domagają się nowych instalacji, bo obecne nie wystarczają, by zagospodarować rosnący strumień frakcji łatwopalnej. A to kosztuje. Ostateczny głos w tej sprawie będzie miał minister środowiska
Zniesienie regionalizacji wprowadziło dużo zamieszania w województwach, gdzie działają instalacje termicznego przetwarzania odpadów komunalnych. Od kiedy gminy nie są już przypisane do konkretnych zakładów, tylko muszą konkurować na wolnym rynku, spalarnie zyskały bardzo silną pozycję. Ostatnio przekonali się o tym włodarze Rzeszowa. Dotychczas obsługująca ich Instalacja Termicznego Przetwarzania z Odzyskiem Energii (ITPOE) zdecydowała się zaoferować swoje moce przerobowe innym, dalej położonym gminom, po lepszej cenie.
– Zależy nam przede wszystkim na transparentności i równym traktowaniu wszystkich potencjalnych kontrahentów. Przeanalizowaliśmy różne możliwe warianty dotyczące sposobu zakontraktowania niesegregowanych, zmieszanych odpadów komunalnych stanowiących podstawowe paliwo w ITPOE. W wyniku analiz podjęliśmy decyzję o przeprowadzeniu postępowania w formie konkursu ofert – twierdzi Tadeusz Kępski, zastępca dyrektora PGE Energia Ciepła Oddział Elektrociepłownia w Rzeszowie.
Jak udało się nam ustalić, decyzja ITPOE o otwarciu postępowania ofertowego mocno zaskoczyła samorządowców. Spodziewali się renegocjacji warunków umowy i czekali na nową ofertę cenową (umowa z miastem kończy się w grudniu). Tymczasem okazało się, że to miasto musi teraz wystartować w przetargu i do tego zaproponować stawkę, która wygra.

Nowi monopoliści?

Reklama
A to nie będzie łatwe. Spalarnie i cementownie są dziś jedynymi instalacjami, które mogą zagospodarować jeden z najbardziej problematycznych (a przez to najdroższych) strumieni odpadów, czyli paliwo alternatywne (tzw. RDF) i frakcję nadsitową (tzw. pre-RDF). Cena, jakiej zakłady życzą sobie, by je zutylizować, sięgają 500–800 zł za tonę.
To odpady, których nie da się dalej przetwarzać, a zgodnie z przepisami – także składować. Frakcji tej mamy zaś aż w nadmiarze, choć szacunki są różne: od 3 do 7 mln ton rocznie. Przetwarzane jest, zgodnie z danymi GUS, ok. 1,1 mln ton. Pozostałe są tymczasowo magazynowane w sortowniach i muszą – zgodnie z zeszłoroczną nowelizacją ustawy o odpadach (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 701 ze zm.) – zniknąć stamtąd w ciągu roku, bo dopuszczalny czas magazynowania skrócono z trzech lat.
Celem tych zmian było zmotywowanie przedsiębiorców, by nie zwlekali z zagospodarowaniem odpadów, czekając na lepszą koniunkturę na rynku. Zwłaszcza że są one łatwopalne i płonęły w zeszłym roku na masową skalę.
Branża odpadowa od dawna przekonuje, że dziś jedyną szansą na przerwanie patologii jest powstanie nowych instalacji do ich termicznego przekształcania. Budową spalarni zainteresowane są również samorządy, które upatrują w tym szans na obniżenie opłat dla mieszkańcow. Ostatnio z apelem o rozbudowę instalacji zwrócił się do ministra środowiska m.in. marszałek województwa podkarpackiego Władysław Ortyl. W liście intencyjnym stara się o pozwolenie na drugą linię przetwarzania, która zwiększyłaby wydajność zakładu ze 100 do 180 tys. ton rocznie.

Minister zadecyduje

Czy takie działanie przyniesie zamierzony efekt? To możliwe, bo na skutek ostatnich nowelizacji to od ministra środowiska będzie bezpośrednio zależało, czy spalarnia będzie mogła powstać i na jakich zasadach. Stanowi o tym art. 35b ust. 4 ustawy o odpadach. Wynika z niego, że to minister środowiska określi listę instalacji przeznaczonych do termicznego przekształcania odpadów, z podziałem na istniejące, planowane do modernizacji, planowane do rozbudowy i budowy, określając ich moce przerobowe, maksymalne terminy realizacji oraz podmiot prowadzący instalacje.
Co kluczowe, zostanie to określone w drodze rozporządzenia. To fundamentalna zmiana, bo do tej pory instalacje były wpisywane do wojewódzkich planów gospodarki odpadami (WPGO) i podlegały nadzorowi samorządów. Plany zatwierdzały bowiem władze województw. Zdaniem prawników ma to daleko idące implikacje. O ile WPGO można było zaskarżyć, o tyle jedyną szansą na prawną polemikę z zapisami rozporządzenia będzie złożenie skargi do Trybunału Konstytucyjnego.

Kłopotliwe fundusze...

Największą barierą w rozwoju takich instalacji jest jednak brak finansowego wsparcia ze strony UE, która nie chce wspierać spalania odpadów, uznając to za niepożądaną metodę zagospodarowania odpadów (niżej w hierarchii postępowania z odpadami jest tylko ich składowanie).
– Stanowisko Komisji Europejskiej jest jednoznaczne: nie będzie dofinansowania projektów budowy spalarni w nowej perspektywie finansowej 2021–2027, a inwestycje tego typu nie będą klasyfikowane jako zaliczające się do „zielonych”, zrównoważonego rozwoju w ramach przygotowywanej Taksonomii – wyjaśnia Piotr Barczak, ekspert Europejskiego Biura Ochrony Środowiska.
Potwierdzają to sami rządzący. Jednocześnie przedstawiciele Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej podkreślają, że spalarnie są sposobem na domknięcie systemu komunalnego i jest miejsce na więcej takich instalacji. – Łączna wydajność ośmiu działających spalarni wynosi maksymalnie 1,1 mln ton rocznie, co stanowi ok. 9,3 proc. ilości odpadów wytwarzanych w Polsce. To zdecydowanie za mało – przekonuje wiceprezes NFOŚiGW Dominik Bąk.
Co to oznacza w praktyce? Rządzący nie przekreślają udzielania wsparcia spalarniom. Konieczne będą jednak na to pieniądze krajowe, nie unijne.

...i sprzeczne sygnały

Alternatywą jest też współpraca w formule partnerstwa publiczno-prywatnego. W tym kontekście niepokojąca dla zwolenników budowy spalarni może być ostatnia decyzja Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EIB), który wycofał się z finansowania budowy instalacji w Belgradzie. To wynik interwencji Komisji Europejskiej, która oceniła, że taka inwestycja uniemożliwi Serbii osiągnięcie celów środowiskowych, w tym wymaganych prawem poziomów recyklingu. Planowana spalarnia ma powstać właśnie w formule PPP.
Jednocześnie 21 października KE poinformowała, że wynoszące 64 mln euro wsparcie na budowę zakładu przetwarzania odpadów komunalnych Port Czystej Energii w Gdańsku jest zgodne z unijnymi zasadami pomocy państwa. Beneficjentem pomocy będzie spółka komunalna, która realizuje projekt w formule PPP. KE uznała, że inwestycja przyczyni się do realizacji celów UE w zakresie energii i środowiska.
Oznacza to zielone światło dla powstania instalacji o mocy przerobowej 160 tys. ton. Trafią do niej odpady z Gdańska oraz 34 pomorskich miast i gmin. Wyprodukowane w spalarni ciepło i energia mają zaspokoić potrzeby ok. 35 tys. rodzin. ©℗

>>> Polecamy: Niemiecka energetyka wiatrowa traci impet. Zagrożonych jest 40 proc. miejsc pracy