Policja przystąpi do ostatecznego oczyszczania kampusu i odbędzie się to natychmiast bez zapowiedzi wstępnych - powiedział Chris Tang, który zastąpił poprzedniego komendanta policji w b. brytyjskiej kolonii, Stephena Lo.

Reuters poinformował, że ósemka protestujących oddała się w piątek rano w ręce funkcjonariuszy, którzy okrążyli zdewastowany teren uniwersytecki, ale wielu młodych ludzi wciąż rozpaczliwie szuka dróg ucieczki.

Reuters nie podaje jak liczna jest ta grupa. We wtorek szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam informowała, że teren kampusu Uniwersytetu Politechnicznego (PolyU) opuściło 600 protestujących, ale wciąż pozostaje tam ok. 100 demonstrantów. Lam wyraziła nadzieję na pokojowe uregulowanie sytuacji.

W jej odczuciu starcia między policją i protestującymi studentami, którzy od niemal tygodnia są odcięci od świata w okrążonym przez służby porządku miasteczku akademickim, można załagodzić i rozwiązać na drodze pokojowej.

Reklama

Świeżo mianowany przez Pekin nowy szef policji w Hongkongu, Chris Tang powiedział dziennikarzom, że on również liczył na pokojowe uregulowanie konfliktu, ale wobec braku współpracy ze strony protestujących, podległe mu jednostki będą musiały przystąpić do oczyszczania kampusu.

O nominacji Tanga na stanowisko szefa policji w Hongkongu zadecydowała we wtorek Rada Państwa Chińskiej Republiki Ludowej.

Na Uniwersytecie Politechnicznym od niedzieli toczyły się brutalne starcia pomiędzy żądającymi demokracji demonstrantami a oddziałami policji. Protestujący strzelali z łuków i miotali w stronę funkcjonariuszy koktajle Mołotowa, a ci używali gazu łzawiącego, gumowych kul i armatek wodnych.

Policja otoczyła kampus PolyU, by uniemożliwić demonstrantom ucieczkę. Część z nich opuściła jednak w poniedziałek wieczorem teren uniwersytetu, schodząc po linach z pomostu dla pieszych około ośmiu metrów w dół na estakadę, skąd zabierały ich motocykle. Według źródeł dziennika "South China Morning Post" z kampusu uciekło w ten sposób kilkudziesięciu protestujących.

Później policjanci odkryli tę lukę i wystrzelili w tamtym kierunku granaty z gazem łzawiącym; część demonstrantów odpowiedziała strzałami z łuków – podała RTHK.

Uczestnicy trwających od czerwca masowych protestów w Hongkongu domagają się między innymi demokratycznych wyborów władz regionu, prawa do zakrywania twarzy podczas protestów i niezależnego śledztwa w sprawie działań policji, której zarzucają używanie nadmiernej siły. Władze Hongkongu, popierane przez rząd centralny ChRL w Pekinie, wykluczyły jednak jakiekolwiek ustępstwa. (PAP)

mars/