W kwietniu za metr kwadratowy mieszkania w stolicy trzeba zapłacić średnio 7,7 tys. zł wobec 8,5 tys. przed rokiem – wynika z najnowszych danych Open Finance.

Według analityków tańsze mieszkania od razu zmieniły rynek. "Liczba zawieranych transakcji jest wyższa. Bo wiele osób, które do tej pory wstrzymywały się z decyzją o zakupie nieruchomości, teraz, po sporej ich przecenie, rusza w poszukiwaniu okazji" - tłumaczy Emil Szweda, analityk Open Finance.

Zdaniem eksperta dobry wpływ na rynek ma też rządowy program „Rodzina na swoim”, w którym państwo pomaga w spłacie kredytu hipotecznego. Bank Gospodarstwa Krajowego podał, że w kwietniu z preferencyjnych pożyczek skorzystało około 2,2 tys. klientów, a od początku roku już 6,5 tys. W sumie pożyczyli 1 mld zł na zakup mieszkań.

Kwietniowe podwyższenie limitu cen mieszkań kwalifikujących się do dofinansowania przez państwo zdaniem Aleksandry Szarek, specjalistki od rynku nieruchomości z Home Broker, przyczyni się wkrótce do jeszcze większego zainteresowania tymi kredytami. Obecnie na przykład w Warszawie limit sięga 7,2 tys. zł za metr kwadratowy mieszkania o maksymalnej powierzchni 75 mkw. i domu do 140 mkw. W pozostałych miastach limit jest niższy. "To dobra wiadomość dla tych deweloperów, którzy zdecydowali się obniżyć ceny, tak aby spełniały wymogi programu" - podkreśla Szarek.

Reklama

Analitycy wciąż są jednak sceptyczni co do trwałości obecnego ożywienia rynku. Wyniki sprzedaży deweloperów są nadal o ponad 20 proc. niższe niż przed okiem. "Nie można więc mówić o powrocie koniunktury" - mówi Szweda. Na potwierdzenie wskazuje, że w kwietniu w porównaniu do marca dość nieoczekiwanie podrożały nieruchomości w największych miastach – o blisko 2 proc. Jednak w stosunku do cen sprzed roku wciąż mamy do czynienia z dużą przeceną.

Główną przeszkodą w odrodzeniu rynku pozostaje trudny dostęp do kredytu i jego wysokie koszty. Jak powiedział nam Marcin Gołębiowski, wiceprezes firmy monitorującej rynek Reas, klienci mają coraz częściej kłopoty z otrzymaniem kredytu mimo wcześniejszej promesy. Banki od III kwartału 2008 r. systematycznie zaostrzają kryteria przyznawania pożyczek. "Stąd coraz częstsze przypadki rezygnacji z zakupu mimo wpłaconych już 40 czy 50 proc. wartości mieszkania" - mówi Gołębiowski. "A bez kredytu bankowego finalizowana jest minimalna liczba transakcji" - dodaje.

Dariusz Stycze