Jak na rządowy komunikat jego ton był dość pesymistyczny. O sytuacji w Chinach wypowiadali się wczoraj też analitycy. Andy Xie, do niedawna główny ekonomista Morgan Stanley na Azję, wskazywał na odnowienie się spekulacyjnej bańki na giełdzie. Stephen Roach, szef Morgan Stanley na Azję, wskazywał natomiast na lepsze perspektywy Indii niż Chin.

Jak na bilans publikowanych w środę wiadomości zachowanie amerykańskiego parkietu trzeba uznać za silne. S&P 500 w ciągu dnia osiągnął wsparcie przy 925 pkt i od niego się w końcowej części dnia odbił. To zachowanie charakterystyczne dla tendencji zwyżkowej. Mimo więc obaw o to, że wzrost na giełdach jest przesadzony, wciąż nie ma jednoznacznych sygnałów zapowiadających jego koniec.

Sytuacja jest obecnie dość prosta. Przy obecnej na MACD, popularnym wskaźniku kierunku i siły trendu, negatywnej dywergencji spadek S&P 500 poniżej 925 pkt będzie wyraźną zapowiedzią trwalszych zniżek. W przypadku naszego parkietu podobną rolę odgrywa bariera na wysokości ok. 30,5 tys. pkt dla WIG. Inwestorów zniechęcały wczoraj doniesienia dotyczące stanu rynku pracy w USA w maju.

Spadek liczby miejsc pracy w sektorze prywatnym okazał się nieco większy od przewidywań. Znów była to wielkość większa od pół miliona. Znaczenie tych danych złagodziła nieco ankieta Challengera, wskazująca na malejącą skłonność przedsiębiorstw do redukowania zatrudnienia. W tym kontekście można liczyć na obniżenie się presji na wzrost bezrobocia w kolejnych miesiącach. Po raz kolejny mieliśmy więc dane, które można było interpretować dwojako—bieżąca sytuacja martwiła, ale pojawiło się światełko nadziei na lepszą przyszłość. W dalszym ciągu jednak bardziej uzasadnione jest mówienie o możliwym zaprzestaniu pogarszania się sytuacji, a w mniejszym stopniu o jej poprawie. Samo ograniczenie ilości zwolnień w firmach nie wystarczy przecież do ograniczenia bezrobocia.

Reklama

W kontekście tych danych dodatkowego znaczenia nabierał majowy indeks ISM, obrazujący aktywność sektora usług w USA. Wypadł słabiej od oczekiwań. Powoli w tym względzie poprawia się sytuacja w strefie euro. To potwierdza rosnącą rolę konsumentów dla przyszłej kondycji gospodarek. Realne jest ryzyko, że przedsiębiorstwa przestaną ograniczać produkcję, ale czy znajdą się chętni na kupno towarów? Majowe dane o stanie sektora usług, który w rozwiniętych państwach jest kluczowy dla koniunktury gospodarczej, trzeba traktować jako poważne ostrzeżenie, że ożywienie gospodarcze nie będzie miało dużej siły.