Rynek po wyznaczeniu nowych minimów trwającej korekty przez następne 6 godzin utkwił na 1,5 procentowym minusie. Najlepiej o niewielkiej zmienności świadczy fakt, że całkowita rozpiętość wahań indeksu w tym czasie zamknęła się w 15 punktach. Tak mizerna wartość w żadnym wypadku nie zachęca do angażowania się na rynku przez większych inwestorów, ponieważ w przypadku realizacji spadkowego scenariusza nie będą oni w stanie odsprzedać akcji.

Skala spadków i spokoju rynku była identyczna w kraju i za granicą. Uwagę można było tylko zwrócić na panującą 4 procentową przecenę ropy i miedzi, która skutkowała spadkami KGHM, ORLENU i LOTOSU. Pod koniec dnia bykom udało się odrobić część strat na surowcach dzięki czemu poprawę notowały też spółki z tego sektora. Z marazmu rynkowi udało się wyrwać dopiero pod koniec dnia. Popyt wykorzystując niewielką aktywność postanowił spróbować zniwelować negatywny wydźwięk sesji i rozpoczął marsz w kierunku poziomu neutralnego. Brak jednak choćby minimalnych powodów do zmiany tendencji skutkował jedynie niewielką poprawą i zakończeniem na jednoprocentowym spadku.

Aż dziwne, że amerykańscy gracze na rozpoczęciu sesji całkowicie zlekceważyli indeks ISM-usługi, który wyniósł aż 47 pkt. i okazał się lepszy niż oczekiwania. To powinno poprawić sytuację na fixingu, ale zamiast tego WIG20 stracił kilka punktów. To kolejny już, po wyznaczeniu nowych minimów korekty, sygnał że brakuje kapitału i nawet trzy spadkowe sesje z rzędu nie są wystarczającym powodem do odbicia. Nadal to podaż kieruje rynkiem i w ciągu kilku dni przyjdzie jej się zmierzyć z majowymi dołkami.



Reklama