Ze spółek nie docierało zbyt wiele informacji. McDonald's poinformował o większym od oczekiwań wzroście lipcowej sprzedaży. Priceline.com (portal turystyczny) opublikował raport kwartalny z większym od prognoz zyskiem. Tracił sektor sprzedaży detalicznej po tym jak Goldman Sachs obniżył rekomendację dla Best Buy. Jak widać rynek nie otrzymał zbyt wielu impulsów. Nic dziwnego, że na początku sesji indeksy trzymały się blisko poziomu piątkowego zamknięcia, ale po 1,5 godziny zaczęły się osuwać. Spadały już nawet po około jeden procent, ale wtedy indeks S&P 500 dotknął poziomu 1.000 pkt. i zawrócił. Indeksy zakończyły dzień mini-spadkiem, który nie zmienił „byczego” obrazu rynku. Istotne jest jedynie to, że wzmocnił się (nieznacznie) opór techniczny, który dla indeksu S&P 500 można znaleźć w okolicach poziomu 1.010 pkt.

GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję od wzrostu indeksów, ale potem nastroje zmieniały się bardzo szybko. Oczywiście kierunek pokazywał rynek kontraktów. WIG20 od początku krążył wokół poziomu piątkowego zamknięcia. MWIG40 nadal jednak całkiem wyraźnie rósł. Mniejsze spółki są mniej narażone na negatywne zmiany, dopóki na rynku nie panuje panika. Naszemu rynkowi szkodziło zachowanie innych giełd europejskich, gdzie trwała korekta. W niezłej formie indeks WIG20 utrzymywał wzrost ceny akcji KGHM (do momentu pojawianie się informacji o strajku ostrzegawczym) i TPSA. Liderem była jednak Agora.

Indeks trzymał się przez długi czas blisko poziomu piątkowego zamknięcia, ale po południu ruszył na północ. Wystarczyła naprawdę niewielka poprawa sytuacji na rynkach europejskich, żeby KGHM wpierw zmniejszyła skalę spadku, a potem zaczęła drożeć (znowu drożał surowiec) i nasz rynek zaczął wyglądać coraz lepiej. Poprawa na innych giełdach bardzo szybko okazała się być chwilowa, ale WIG20 i tak uparcie rósł nawet wtedy, kiedy cena akcji KGHM znowu zmieniła kierunek.

Rynek wyglądał na bardzo mocny, ale końcówka pokazała, z czym możemy mieć teraz codziennie do czynienia. W ostatnich 30 minutach uderzenia koszyków zepchnęły WIG20 pod poziom piątkowego zamknięcia i wydawało się, że sesję zakończymy w najlepszym razie neutralnie. Od czego jednak fixing? Właśnie dzięki niemu WIG20 został podniesiony o 17 punktów, czyli właśnie o 0,8 procent (cały wzrost WIG20). Po takiej dziwnej sesji można się teraz spodziewać wszystkiego, ale jeśli przyjmiemy założenie, że rynek jest rzeczywiście tak silny, na jaki wygląda (to wcale nie jest tak pewne) to logiczne byłoby, gdyby dzisiaj WIG20 zaatakował opór na poziomie 2.167 pkt.

Reklama