Zygmunt Solorz w czepku urodzony

Zygmunta Solorza można bez przesady nazwać prawdziwym szczęściarzem. Od końca sierpnia ub.r. do połowy lutego br., gdy trup na giełdowym parkiecie słał się gęsto, portfel Solorza stracił na wartości tylko 3,5 proc., czyli „zaledwie” 87 mln zł.

Tak nikłe, w porównaniu z innymi inwestorami, straty Solorza to zasługa akcji Cyfrowego Polsatu, z których w 95 procentach składa się jego portfel. Zarówno Cyfrowy Polsat, jak i Bioton Zygmunt Solorz kontroluje pośrednio poprzez swoją spółkę Polaris Finance.

Wiwat Cyfrowy Polsat!

Reklama

Cyfrowy Polsat, chociaż nazwę odziedziczył po telewizji nie jest klasyczną firmą mediową. Spółka nie jest zależna od rynku reklamowego, dobrze radzi sobie na rynku platform cyfrowych i w perspektywie zamierza oferować także dostęp do Internetu.

Dzięki temu akcje Cyfrowego Polsatu uważane były za stosunkowo bezpieczną inwestycję w okresie załamania koniunktury toteż od końca sierpnia ub.r. do połowy lutego br. praktycznie nie straciły na wartości. Dane wskazują, że Zygmunt Solorz zwiększył w czasie bessy zaangażowanie w tę spółkę.

Gorzej z Biotonem i ATM-Grupą

Straty przyniosły natomiast inwestorowi akcje spółek Bioton oraz ATM Grupa - producenta programów telewizyjnych, jednak ze względu na ich znikomy udział w portfelu, nie miały one dużego znaczenia.

Po zmianie trendu, Cyfrowy Polsat, który nie stracił wiele na wartości w czasie bessy nie należał oczywiście do liderów wzrostów, jednak od dna bessy do chwili obecnej razem ze spółkami Biotoni ATM Grupa dał zarobić Zygmuntowi Solorzowi 744 mln zł, czyli ponad 30 proc.

W ciągu ostatnich 12 miesięcy wartość jego giełdowego portfela zwiększyła się o 657 mln zł, czyli o ponad 26 proc. przekraczając 3,1 mld zł. Plasuje to Solorza wśród inwestorów giełdowych na trzecim miejscu, po Leszku Czarneckim i Michale Sołowowie.

Czarnecki pojechał na portfelu…

Szczególnie duże straty poniósł w tym okresie czołowy polski inwestor giełdowy - Leszek Czarnecki, którego majątek ulokowany w akcjach skurczył się z 5,6 do 1,6 mld zł, czyli o blisko 4 mld zł!

Ponad 70-procentowy spadek wartości giełdowego portfela Czarneckiego był związany z nieszczęśliwą konstrukcją jego portfela, złożonego z akcji spółek z sektora finansowego (Getin Holding i Noble Bank) oraz dewelopera (LC Corp.).

Pech chciał, że akurat te dwie branże przyczyniły się najbardziej do wywołania światowego kryzysu i w jego pierwszej fazie papiery należących do nich spółek uległy największej przecenie. Z danych wynika, że Czarnecki wykorzystał przecenę swoich spółek do zwiększenia zaangażowanie w Getinie, Noble Banku i LC Corp.

…i się na nim odbił

Po zmianie się trendu na giełdzie akcje deweloperów i instytucji finansowych jako najbardziej niedowartościowane najsilniej się odbiły, co pozwoliło Leszkowi Czarneckiemu odrobić większość strat. Od połowy lutego do końca sierpnia br., dzięki poprawie koniunktury na GPW, jego portfel zyskał blisko 209 proc. czyli ponad 3,3 mld zł, a łączna wartość aktywów giełdowych Czarneckiego przekroczyła 4,9 mld zł.

Ostatecznie jednak trochę zbiedniał

Bilans ostatnich 12 miesięcy jest jednak w przypadku inwestycji Leszka Czarneckiego niejednoznaczny. Dzięki szybkiemu odrobieniu ogromnych strat z okresu bessy utrzymał on wprawdzie pozycję lidera wśród inwestorów giełdowych, jednak jego portfel schudł w ciągu roku o ponad 661 mln zł, czyli o blisko 12 proc. Najwięcej, bo ponad 31 proc. inwestor stracił w tym czasie na akcjach Noble Banku.

Sołowow na niewielkim plusie

Lepiej wypadłMichał Sołowow, drugi inwestor na GPW, pod względem wartości portfela. Od końca sierpnia ub.r. do połowy lutego br. jego giełdowe aktywa skurczyły się z 3 do 1,4 mld zł, czyli o 55 procent.

Wysokie straty Sołowowa spowodowane były tym, że jego portfel złożony jest przede wszystkim akcji spółek powiązanych z kiepsko radzącym sobie w czasie kryzysu sektorem budowlanym, takich jak: producent płytek ceramicznych i ceramiki sanitarnej – Cersanit, deweloper Echo Investment, a także wytwórca desek i paneli podłogowych – Barlinek.

Atrakcyjność sektora budowlanego oceniana była przez inwestorów niezbyt wysoko, gdyż jako branża inwestycyjna, odczuwa on dość mocno skutki spowolnienia gospodarczego.

Z kolei produkująca kauczuki syntetyczne i polistyreny firma Synthos, której znaczącym akcjonariuszem jest Michał Sołowow, zalicza się do sektora chemicznego, który należał do najbardziej przecenionych w czasie bessy.

Sołowow korzystając z dekoniunktury również dokupił akcje Barlinka, Synthosa i Echa. Nie zmienił się natomiast będący w jego posiadaniu pakiet akcji Cersanitu.

Dzięki wzrostom na GPW, od połowy lutego do końca sierpnia br., giełdowy portfel Michała Sołowowa zwiększył się o ponad 144 proc. czyli o blisko 2 mld zł.

Poprawa koniunktury pozwoliła Sołowowowi nie tylko odrobić straty, lecz także – dzięki niższym niż w przypadku Czarneckiego stratom w czasie bessy – zarobić „na czysto” w ciągu ostatnich 12 miesięcy 327 mln zł czyli blisko 11 proc.

Karkosik mało stracił, zyskał jeszcze mniej

Lepiej wiodło się w czasie bessy Romanowi Karkosikowi. Od końca sierpnia ub.r. do połowy lutego br. jego giełdowy portfel schudł „tylko” o 22 proc. z niecałych 1,6 do 1,2 mld zł.

Inwestor ma w nim 8 spółek, jednak główną rolę odgrywają w nim spółki z branży metalowej: Alchemia, Impexmetal oraz Hutmen, a także Boryszew działający w sektorze płynów chemicznych i tworzyw sztucznych. Karkosik ma także akcje spółek: Krezus, Skotan, DGA i Suwary, jednak stanowią one łącznie zaledwie 4,5 proc. jego portfela giełdowego.

Mniejsze niż w przypadku Michała Sołowowa straty inwestor zawdzięcza stanowiącej ponad 60 proc. jego portfela Alchemii, której akcje były bardzo odporne na spadki i w omawianym okresie straciły zaledwie 7,6 proc.

Niestety, spółka okazała się równie odporna na wzrosty i od dna bessy do końca sierpnia zyskała zaledwie 3,9 proc., co biorąc pod uwagę jej wagę w portfelu Romana Karkosika, rzutowało na cały wynik. W rezultacie w omawianym okresie portfel giełdowy inwestora wzrósł o 26 proc., czyli niecałe 321 mln zł.

Bilans 12 miesięcy jest dla Romana Karkosika umiarkowany. Wprawdzie niewiele stracił, ale jeszcze mniej zyskał. Jego portfel skurczył się w ciągu roku o ponad 33 mln zł, czyli nieco ponad 2 proc. do 1,5 mld zł.

Krauze - niedokończony powrót z dalekiej podróży

Z dalekiej podróży wrócił Ryszard Krauze, który od końca sierpnia ub.r. do połowy lutego br. stracił na giełdzie ponad 747 mln zł, czyli blisko 60 procent zainwestowanego kapitału. W rezultacie wartość akcji będących w posiadaniu tego inwestora zmniejszyła się z niecałych 1,3 mld zł do 515 mln zł, co spowodowało jego wypadnięcie z prestiżowego grona giełdowych miliarderów.

W skład portfela giełdowego Ryszarda Krauze wchodzą spółki: Polnord z branży deweloperskiej, Bioton z sektora biotechnologii oraz Petrolinvest z branży paliwowej. Z danych wynika, że - korzystając z przeceny na giełdzie - inwestor zwiększył swoje zaangażowanie w posiadanych spółkach.

Od dna bessy do końca sierpnia wartość akcji będących w posiadaniu Ryszarda Krauze wzrosła o 115 proc. dzięki czemu inwestor odzyskał ponad 591 mln zł powracając do grona „miliarderów”.

W skali 12 ostatnich miesięcy Krauze stracił jednak prawie 156 mln zł, czyli ponad 12 proc. kapitału zainwestowanego na giełdzie. Wartość akcji będących w jego posiadaniu wynosi obecnie około 1,1 mld zł.

Inni też tracili i odzyskiwali kapitał

Do grona największych graczy giełdowych należy również Jerzy Wiśniewski, główny akcjonariusz spółki PBG. W ciągu ostatnich 12 miesięcy Wiśniewski stracił na swoich akcjach niewiele ponad 9 proc., czyli 99 mln zł, co jednak wystarczyło, by wypadł z ekskluzywnego grona giełdowych miliarderów.

Pośród rekinów giełdowych wymienić także należy Dariusza Miłka, głównego akcjonariusza grupy NG2, Józefa Wojciechowskiego - właściciela JW Construction, Zbigniewa Jakubasa, posiadającego udziały w spółkach: Energopol, Mennica, Optimus, WSiP, Ponar Wadowice, Polna oraz ZAPuławy, a także Marka Piechockiego posiadacza wiodącego pakietu akcji LPP.

Bilans musi wyjść na zero…

Kryzys i towarzysząca mu dekoniunktura na giełdzie dała się mocno we znaki rodzimym rekinom finansjery. Zakładając, że dziesięciu czołowych inwestorów nie handlowało w międzyczasie posiadanymi akcjami, od końca sierpnia ubiegłego roku do 17 lutego 2009 roku, uznawanego za dno bessy, stracili oni na warszawskim parkiecie blisko 8 mld złotych, czyli ponad 45 proc. swoich aktywów.

Widać, że duzi inwestorzy nie pozbywali się akcji swoich spółek, lecz przeciwnie, w wielu wypadkach korzystając z giełdowej przeceny powiększali swoje zaangażowanie w nich licząc, że zarobią więcej gdy na giełdę powróci hossa.

Gdy w połowie lutego trend na GPW się odwrócił giełdowi baronowie zaczęli szybko odrabiać straty poniesione w czasie dekoniunktury. W rezultacie od dna bessy do 26 sierpnia br. czołowa dziesiątka „rekinów” zarobiła na giełdzie ponad 7,9 mld złotych wyrównując niemalże wcześniejsze straty.

Ogółem w ciągu ostatnich 12 miesięcy czołowi inwestorzy stracili na giełdzie około 88 mln zł, czyli zaledwie 0,5 proc. swoich aktywów. Jak w piosence Janusza Kaczmarka – bilans wyszedł na zero, choć oczywiście nie wszystkim. Podczas gdy część inwestorów nadal jest pod kreską, inni cieszą się z zysków, które przyniosły ostatnie fale wzrostów.

Pomimo odrobienia znacznej części strat z czasów bessy, liczba inwestorów, których portfele giełdowe przekraczają wartość 1 mld zł, zmniejszyła się z sześciu do pięciu. W tym ekskluzywnym gronie pozostali nadal tylko Leszek Czarnecki, Michał Sołowow, Zygmunt Solorz-Żak, Roman Karkosik oraz Ryszard Krauze.

ikona lupy />
Zygmunt Solorz-Żak - portfel inwestycyjny / Forsal.pl
ikona lupy />
Leszek Czanecki - portfel inwestycyjny / Forsal.pl
ikona lupy />
Michał Sołowow - portfel inwestycyjny / Forsal.pl
ikona lupy />
Roman Karkosik - portfel inwestycyjny / Forsal.pl
ikona lupy />
Ryszard Krauze - portfel inwestycyjny / Forsal.pl