Zaowocowało to wzrostami indeksów w Europie o ok. 2 proc. Nasza giełda nie była wyjątkiem, choć skala wzrostu była nieco mniejsza. Sporo pisano o szaleństwie zakupów, co pasowało do opisu notowań, ale tylko w pierwszej godzinie - mieliśmy wysokie otwarcie i szybki marsz WIG20 w kierunku 2400 pkt. Sam poziom nie został osiągnięty, ale przez kolejne długie godziny - w zasadzie do zakończenia notowań - oglądaliśmy konsolidację tuż poniżej. Co naturalnie stwarza nadzieję, że już na jutrzejszej sesji zaatakujemy tegoroczne szczyty, a przynajmniej poziom 2400 pkt.

Atmosfera do tego sprzyja, bo oprócz nadziei na rajd św. Mikołaja i na efekt stycznia, posiadacze akcji mają argumenty, by trzymać je nadal. Chodzi o dzisiejszy odczyt indeksu PMI dla sektora produkcji w Polsce, który wzrósł do 52,4 pkt, co oznacza, że sektor wyszedł z recesji od razu do fazy silnego wzrostu. Również w Niemczech i Francji indeks PMI jest wysoko, dodatkowo w Niemczech stopa bezrobocia okazała się niższa od oczekiwań. Po południu okazało się, że na przekór prognozom wzrosła liczba umów kupna/sprzedaży domów w USA, oraz inwestycje budowlane. Spadł natomiast indeks ISM dla sektora produkcji w Stanach, co zaważyło na niepewnej końcówce notowań w Warszawie.

Mankamentem dzisiejszych notowań były też z pewnością obroty, które także na poniedziałkowej (wzrostowej) sesji nie zachwycały. Wartość transakcji na poziomie 1,15 mld PLN na całym rynku akcji trudno uznać za podstawę głoszenia tez o powrocie popytu na GPW, czy o szaleństwie zakupów.

Dolar spadł dziś o 0,5 proc. do euro i wspólna waluta oddaliła się nieco od poziomu 1,50 USD. U nas ruch był bardziej zdecydowany - dolar spadł o 1,8 proc. do 2,73 PLN, euro o 1 proc. do 4,117 PLN, a frank o 1,2 proc. do 2,73 PLN.

Słabość dolara sprzyjała surowcom. Ropa podrożała o 1,6 proc. i kosztuje już 78,3 dolara za baryłkę. Złoto kosztowało dziś prawie 1200 dolarów za uncję, co jest kolejnym rekordem notowań. Także miedź drożejąc o 0,8 proc. wyznaczyła nowy tegoroczny szczyt.

Reklama