Obecność Obamy oznacza większe prawdopodobieństwo osiągnięcia wiarygodnego porozumienia, ponieważ przywódcy niemal ze wszystkich wielkich gospodarek światowych, a zarazem emitenci, zamierzają uczestniczyć w ostatnim dniu szczytu, kiedy ma być osiągnięte porozumienie.

Wśród przeszło 100 liderów, którzy potwierdzili swój udział, są bowiem Wen Jiabao z Chin, Angela Merkel z Niemiec, Yukio Hatoyama z Japonii, Manmohan Singh z Indii, Gordon Brown z Wielkiej Brytanii i Nicolas Sarkozy z Francji.

„Światowi przywódcy nie chcą wyjeżdżać z pustymi rękami” – mówi jeden z wyższych urzędników o konferencji, która próbuje ustalić globalne ramy emisji gazów cieplarnianych w celu zastąpieniu Protokołu z Kioto, którego główne postanowienia wygasną w 2012 roku.

Nadzieje wśród delegatów ożywia cała seria deklaracji, wydawanych przez poszczególne kraje w ostatnich tygodniach, gdyż podstawowe zarysy przyszłego układu, nad którym rokowania rozpoczęły się dwa lata temu, są obecnie całkowicie jasne.

Reklama

Kraje rozwinięte zgodzą się na zasadnicze ograniczenie swoich emisji do chwili obecnej i w 2020 roku, podczas gdy kraje rozwijające się wyhamują przyszły wzrost emisji. Kraje rozwinięte zgodą się na pewną formę pomocy finansowej dla biedniejszych państw i należy się spodziewać porozumienia w sprawie struktur zarządzających, które powstana dla nadzorowania całego procesu.

Tak jak w przypadku każdych globalnych negocjacji, najwięcej dzieje się w ostatnim momencie. „Obserwowaliśmy znaczne poruszenie w okresie ostatnich dwóch tygodni” – powiedział Yvo de Boer, główny przedstawiciel ONZ ds. zmian klimatycznych w wypowiedzi dla „Fininacial Times” – „Wygląda na to, że w kluczowych kwestiach prawie dotarliśmy do mety”.

Niemal każdy wielki emitent złożył swoje zobowiązania w sprawie emisji, przy czym USA, Indie i Chiny zrobiły to samym końcu. Poszyły one w ślad za wielkimi gospodarkami rozwijającymi się, jak Brazylia, Indonezja i Meksyk, które przedstawiły swoje obietnice, oraz złożonymi znacznie wcześniej deklaracjami Unii Europejskiej, Japonii i kilku innych krajów.

Zgodnie z analizą opublikowaną wczoraj przez Lord Sternaz z Brentfordu, ekonomistę wyspecjalizowanego w sprawach klimatu, zobowiązania te zbliżają świat „bardzo blisko” do cięć, o których uczeni mówią, że są niezbędne, aby niknąć najgorszych skutków zmian klimatycznych.



Jednak dodaje, że politycy będą musieli ciężko popracować na tym, aby zobowiązania zostały maksymalnie zwiększone. „Przy dobrej woli i właściwej współpracy, osiągnięcie porozumienia będzie możliwe”.

Inną kwestią, która opóźniła postęp w rozmowach, jest drażliwa sprawa finansowej pomocy krajów bogatych dla państw rozwijających się. Według ONZ pomoc ta powinna osiągnąć kwotę 100 mld dolarów rocznie do 2020 roku. Ostatnia decyzja Yvo de Boer’a, aby uzyskać przyrzeczenie pomocy w łącznej kwocie, co pozwala bogatym krajom uniknąć konieczności składania długofalowym zobowiązań, znacznie uprościło tą część rokowań.

Ale twierdzi on, że kraje rozwinięta nadal muszą się zgodzić na krótkoterminową pomoc w wysokości przynajmniej 10 mld dolarów rocznie przez następne trzy lata. W tej sprawie osiągnięto pewien postęp, a kilka państw wyraziło gotowość udzielenia pomocy. USA najpewniej będą mogły dostarczyć 1,4 mld dolarów z swego budżetu na przyszły rok, zaś Wielka Brytania obiecała w tym terminie 800 mln funtów (1,3 mld dolarów).

Jeśli kwoty te rzeczywiście będą dostępne, a przyrzeczenie pomocy w łącznej kwocie na 2020 rok zostanie zagwarantowane w formie stanowczej deklaracji, wówczas będzie to wystarczające dla usatysfakcjonowania krajów rozwijających się.

Są to jednak negocjacje prowadzone pod auspicjami ONZ, mogą więc dość łatwo się załamać, jeśli jeden kraju odmówi poparcia konsensusu. De Boer podkreśla, iż udział [ONZ] sprawia, że proces jest „złożony i zarazem satysfakcjonujący”.

Na niebezpieczeństwo wskazuje zerwanie przez kraje afrykańskie ostatniej rundy negocjacji w listopadzie, w proteście przeciwko brakowi ofert pomocy finansowej. Tym razem małe wyspiarskie kraje mogą zaproponować obniżenie przyjętego poziomu redukcji temperatury z 2 stopni Celsjusza do 1,5 stopnia, co wymagałoby znacznie bardziej radykalnych cięć emisji.

Achim Steiner, szef Programu Ochrony Środowiska ONZ, ostrzegł: „Nie można niedoceniać siły małych krajów i mniej rozwiniętych, w odciśnięciu znaczącego piętna na wyniku w Kopenhadze”.

Yvo de Boer twierdzi, że porozumienie jest z „pewnością możliwe”. Wskazując jednak na napięcia, jakie mogą zdominować ostatnie minuty szczytu, dodaje: „Jeśli Kopenhaga osiągnie to wszystko, [do czego zmierzała], wówczas wykonam triumfalny taniec wokół choinki”. I jeszcze w następny piątek wieczorem może będzie wciąż wyciągał świerkowe igły ze swych skarpetek.