Czy tak renomowany gracz jak Unicredit nie zdawał sobie sprawy z tego, że pomysł przekształcenia jednego z największych w Polsce banków w kramik z finansowymi gadżetami produkowanymi w Mediolanie nikomu – poza Włochami – z pewnością się nie spodoba? A na pewno nie Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu, który jest nie tylko bankowcem, ale również wytrawnym politykiem.
Plan Unicredit to klasyczna pułapka, w którą nie powinien się dać złapać ani dobry finansista, ani polityk. Która opozycja przepuściłaby okazję zatopienia partyjnego konkurenta, który ogranicza kompetencje polskiego banku? Taka gratka nie zdarza się zbyt często.
>>> Czytaj też: "Stopczyński: KNF czeka na wyjaśnienia Pekao"
Reklama
Unicredit zachował się jak słoń w składzie porcelany. Pewno będzie musiał się wycofać ze swoich planów wobec Pekao. Za jakiś czas może nawet do nich wróci, ale będzie bogatszy o jedno doświadczenie: że nawet najbardziej racjonalne biznesowo posunięcie musi uwzględnić fakt, że w Polsce każdy prezes banku zna się nie tylko na finansach, ale także i na polityce.