Kanclerz Niemiec Angela Merkel oświadczyła wczoraj, że jej rząd odkupi od złodzieja skradzione dane dotyczące rachunków w szwajcarskim banku, a władze francuskie przeczesują się przez informacje zdobyte od pracownika prywatnej bankowości brytyjskiego banku HSBC Holdings w Genewie.

Sprawy wyszły na jaw niespełna w dwa lata po tym, jak niemieccy agenci zapłacili 5 mln euro za dane wykradzione z banku LGT Group w Liechtensteinie.

“To rodzaj wojny biznesowej wytoczonej przeciwko Szwajcarii z wykorzystaniem całkowicie nielegalnych metod, które zyskują aprobatę” – ocenia Daniel Fisher, założyciel firmy prawniczej Fischer & Partner w Zurychu, specjalizującej się w prawie bankowym i oszustwach – “Stanowi to olbrzymie zagrożenie dla szwajcarskich banków”.

Gotowość rządów do płacenia za wykradzione dane wzmaga napięcie w stosunkach z Francją i Niemcami akurat w chwili, kiedy Szwajcaria stara się negocjować umowy zawierające jej zobowiązanie do współpracy w przypadku dochodzeń podatkowych prowadzonych za granicą. W zeszłym miesiącu szwajcarski rząd zapowiedział, że przygotowuje projekt przepisów, które zakazują jego urzędnikom współpracy z innymi krajami w przypadku kradzieży danych klientów.

Reklama

Wykorzystanie przez Niemcy takich danych stanie się przeszkodą dla przyszłych rokowań, niemiecki rząd nie powinien posługiwać skradzionymi rzeczami – stwierdziło w sobotnim oświadczenie Stowarzyszenie Szwajcarskich Bankierów, reprezentujące ponad 300 banków, w tym UBS i Credit Suisse.

Zachęta do kradzieży

„Nowością jest cena, jaką płacą państwa za zdobycie tajnych informacji, dzięki czemu kradzież staje się jeszcze bardziej atrakcyjna dla pracowników banku” – twierdzi Anne-Marie de Weck, partner zarządzający Lombard Odier, prywatnego banku z Genewy. W przypadku bezpieczeństwa banków „najważniejszy jest czynnik ludzki” – dodaje de Weck.