Program ograniczy się do małych przedsiębiorstw i banków komunalnych, które zarządzają kapitałem mniejszym niż 10 mld dolarów. Prezydentowi bardzo zależy na zmniejszeniu bezrobocia, które sięga 10 proc.
Okazuje się, że to głównie małe firmy zostały dotknięte kryzysem i zwolniły masę ludzi. Teraz mogłyby zwiększyć zatrudnienie, ale bardzo ciężko dobić się im o pożyczki w bankach, które wola udzielać ich dużym przedsiębiorstwom.
- To małe, lokalne banki, które współpracują ściśle z miejscowym biznesem znają najlepiej jego potrzeby, udzielały im kiedyś pierwszych kredytów i obserwowały ich wzrost i upadek - powiedział prezydent. – Im więcej takich pożyczek udzielą teraz te banki, tym lepiej zostanie wykorzystany kapitał, jak im zaoferujemy - dodał.
Aby przyśpieszyć akcję, banki otrzymają zastrzyk kapitału na bardzo korzystnych warunkach, a jego spłata ulegnie jeszcze poprawie, jeżeli zwiększą zakres akcji pożyczkowej dla małych przedsiębiorstw.
Np. bank z kapitałem rzędu 1 mld dolarów lub mniejszym może podwyższyć o 5 proc. środki kredytowe wysokiego ryzyka. Zapłaci od nich dywidendę 5 proc., ale może ona ulec zmniejszeni nawet do 1 proc., jeżeli bank zwiększy zakres kredytów dla małych firm o 10 proc., tłumaczy przedstawiciel administracji.
- Myślimy, że taka pomocowa struktura zachęci banki do maksymalnych działań w tym kierunku”, ponieważ banki otrzymają konkretny bodziec do pożyczania pieniędzy, a nie ich „trzymania i cieszenia się z tego”, dodał. Program wsparcia small businessu zostanie wydzielony z systemu TARP. Będzie miał więc szerzy zasięg, gdyż użytkowników nie będą obowiązywać ograniczenia wynikające z TARP.
Okazuje się, że w Stanach jest aż 8 tys. banków o kapitale poniżej 10 mld dolarów, które mogą wziąć udział w programie. Musi go jeszcze zatwierdzić Kongres. Ale rząd przeprowadził już wstępne rozmowy i prawodawcy twierdzą, że nie powinno być przeszkód, aby szybko wszedł w życie.
Akcji mogą tylko zagrozić republikanie, którzy chcą, aby pieniądze z TARP jak najszybciej wróciły do skarbu państwa.