Droga i nowatorska

Inwestycja, jako nowatorska, została wraz z pięcioma innymi projektami zakwalifikowana do unijnego Europejskiego Planu Naprawy Gospodarczej (European Economic Plan for Recovery). Dzięki temu UE przyznała jej aż 180 mln euro dotacji. Wicepremier Waldemar Pawlak powiedział publicznie, że jego zdaniem planowana instalacja CCS w Bełchatowie może przynosić straty.
Bełchatowski CCS w branży energetycznej określa się hasłem: „Ekologia, która zabija wydajność”. Na skutek działania tej instalacji sprawność energetyczna nowego bloku zostanie obniżona z 41,7 proc. do 36,8 proc., czyli będzie podobna, jak w starych, mało efektywnych blokach). Bardzo drogie będzie wychwytywanie i wtłaczanie pod ziemię dwutlenku węgla. Według wicepremiera Waldemara Pawlaka ma być to aż 60 euro za tonę. Władze elektrowni twierdzą, że koszty produkcji prądu zwiększą się o 42 zł na 1 MWh, czyli o 20 procent.

Koszty nie są najważniejsze

Reklama
– Technologia CCS to inicjatywa znajdująca się w fazie demonstracyjnej, a nie komercyjnej – mówi Jacek Michel, rzecznik elektrowni. – Faza ta ma służyć optymalizacji, komercjalizacji i upowszechnieniu tej technologii, czego Komisja Europejska spodziewa się po roku 2020. Utrzymanie przez UE polityki ograniczeń emisji gazów cieplarnianych i wspierania inicjatyw CCS może przynieść pozytywne efekty dla środowiska, ale również dla ekonomiki produkcji. Innymi słowy Elektrownia Bełchatów zakłada, że jego pierwsza instalacja CCS może nie być rentowna, ale kolejne już tak.
Unijna polityka klimatyczna zakłada redukcję emisji CO2 w UE o 20 proc. do 2020 roku. W niedalekiej przyszłości elektrownie węglowe nie będą dostawać darmowych limitów emisji CO2. A w takich warunkach elektrownia z CCS może się stać bardziej konkurencyjna niż tradycyjna.