Opublikowane dziś dane stanowią pewne zaskoczenie. Powszechnie spodziewano się, że wskaźnik inflacji nie przekroczy 3,5 proc. „Po cichu” liczono nawet, że będzie nieco niższy. W grudniu tempo wzrostu cen wyniosło 3,5 proc. i wydawało się, że może to już „szczyt” poziomu inflacji. Tymczasem skoczyła ona do poziomu najwyższego od sierpnia ubiegłego roku, gdy wyniosła 3,7 proc.

Najmocniej, bo aż o 10,9 proc. w porównaniu do stycznia ubiegłego roku wzrosły ceny transportu. Na drugim miejscu pod tym względem znalazły się ceny napojów alkoholowych i wyrobów tytoniowych. Te zwiększyły się o 7,6 proc. Tradycyjnie już o 4,9 proc. mniej płaciliśmy za odzież i obuwie. Spadek cen w tej kategorii utrzymuje się już od kilku miesięcy. Ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosły o 3 proc., a więc zdecydowanie mniej niż wyniósł wzrost całkowitego wskaźnika inflacji. Eksperci szacują, że żywność w tym roku nie zdrożeje zbyt mocno i przewidywania te wydają się potwierdzać. Wzrost cen paliw, który w dużej mierze odpowiedzialny był za zwyżkę wskaźnika inflacji, częściowo wynikał z rosnących cen ropy naftowej. Jednak niemały wpływ miał w tym przypadku wzrost wysokości opłaty paliwowej.

Prognozy mówiące o znacznym spadku wskaźnika inflacji w pierwszej połowie tego roku nie wydają się jeszcze zagrożone. Można jednak mieć coraz więcej wątpliwości, czy osiągnie on tak niski poziom, jak się przewiduje. Według niektórych ekonomistów inflacja miałaby wynieść nawet 1,5 proc. Wyliczany przez Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych Wskaźnik Przyszłej Inflacji, prognozujący zmiany cen z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, rośnie już trzeci miesiąc z rzędu. Widać więc, że ożywienie gospodarcze wyraźnie sprzyja inflacji. Jeśli nie zacznie ona bardziej zdecydowanie spadać, a tempo rozwoju gospodarki utrzyma się na wysokim poziomie, Rada Polityki Pieniężnej dostanie poważny argument, skłaniający do podjęcia decyzji o podwyżce stóp procentowych.

Reklama