Na szczęście poza dość skąpą polską ekipą rządową jest też inna władza, bardziej szczodra – na przykład w Paryżu czy w Rzymie. Polska motoryzacja jest mocna dzięki eksportowi. Na rynek krajowy nie ma co liczyć, więc to, co robią na swoim podwórku Włosi, Francuzi czy Holendrzy, ma dla nas fundamentalne znaczenie. Ich wsparcie dla motoryzacji to dla nas być albo nie być. Kiedy na Zachodzie ruszają kolejne programy zamiany starych samochodów na nowe, w Warszawie wystrzeliwują korki od szampana.
Oczywiście, kiedyś hossa na auta z Polski się skończy, wszystkie graty zostaną wymienione i historię polskiej motoryzacji trzeba będzie pisać na własny rachunek. Kto wie, czy taki moment już się nie zbliża, skoro nasz największy motoryzacyjny sojusznik – Niemcy – ma problemy ze sprzedażą aut. Całkiem możliwe, że test prawdy dla polskiego rynku zbliża się szybkimi krokami. Wprawdzie zostali nam jeszcze Francuzi i Włosi, ale być może tylko na chwilę.