– Najprawdopodobniej część ubezpieczeniowa grupy będzie musiała zrezygnować z marki ING – mówi Tomasz Bławat, prezes ING Towarzystwa Ubezpieczeń na Życie w Polsce.
Taka może być konsekwencja rozdzielenia operacji bankowych i ubezpieczeniowych grupy ING, które wymusiła Komisja Europejska po tym, jak grupa przyjęła 10 mld euro pomocy od rządu holenderskiego.
Tomasz Bławat zastrzega, że na obecnym etapie kwestia marki nie jest jeszcze rozważana w centrali firmy. Zamierza jednak zaproponować powrót do marki Nationale Nederlanden, gdy rozpoczną się prace w tej sprawie. Okazuje się bowiem, że ta marka wciąż funkcjonuje w świadomości Polaków, choć zmiana nazwy na ING dokonana została w kwietniu 2008 r.
Tymczasem, nie zważając na nadchodzące zmiany, polskie towarzystwo ubezpieczeń na życie przyjęło plan rozwoju na lata 2010–2015. Spółka chce do tego czasu obsługiwać 1 mln klientów (obecnie ma ich 0,5 mln) i pozyskać 15 proc. rynku ubezpieczeń na życie (obecnie 9,6 proc.). Firma zakłada, że w tym czasie rynek polis ze składką regularną będzie rósł średniorocznie o 5–7 proc., a ze składką jednorazową o 10 proc.
Reklama
Ubiegły rok firma zamknęła spadkiem przychodów ze składek o 34 proc. (do 2,55 mld zł z 3,88 mld zł), co było efektem zaprzestania sprzedaży polisolokat we współpracy z ING Bankiem.
– Obecnie prowadzimy rozmowy z tym bankiem i jeszcze jednym graczem na temat wprowadzenia długoterminowego produktu inwestycyjnego – mówi Tomasz Bławat.
Z zawartych wcześniej kontraktów inwestycyjnych firma wypłaciła w 2009 roku łącznie 2,5 mld zł (2,2 mld zł z Polisy Lokacyjnej ING i 0,3 mld zł z Inwestycyjnej Lokaty Ubezpieczeniowej), co spowodowało wzrost wartości wypłacanych odszkodowań do 3,16 mld zł wobec 0,56 mld zł rok wcześniej. Zyski firmy wzrosły do 195 mln zł, wobec 165 mln zł rok wcześniej. Polska spółka przynosi ok. 50 proc. zysków firmy ING w naszym regionie.