Co gorsze, prezydent Lech Kaczyński i inne ofiary katastrofy lotniczej w Smoleńsku zginęli w trakcie szczególnie bolesnej misji – lecieli na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę śmierci 22 tysięcy polskich oficerów zamordowanych przez NKWD w Lesie Katyńskim i innych wybranych przez Sowietów miejscach zagłady. Jak powiedział po katastrofie Aleksander Kwaśniewski, były prezydent Polski: „To miejsce jest przeklęte”.

Polacy zareagowali na wiadomość o lotniczej tragedii rozpaczą i związanymi ze śmiercią rytuałami, które są dla każdego w straszny sposób znajome – kwiatami, zniczami i mszami. Nawet ci, którzy są zbyt młodzi, żeby pamiętać komunizm, nie mówiąc już o II wojnie światowej, wiedzą dokładnie, jak powinni się zachowywać. Po Bożym Narodzeniu i Wielkanocy, największym świętem kościelnym w polskim kalendarzu jest 1 listopada, Dzień Wszystkich Świętych, kiedy miliony osób odwiedzają groby bliskich, by wspólnie ich wspominać. Jak mówi napis widniejący na bramie jednego ze znanych i starych polskich cmentarzy: „Ojczyzna to ziemia i groby”.

Ale okoliczności obecnego dramatu są inne niż wspomnianych tragedii XX wieku. Wtedy Polacy cierpieli z powodu ucisku, czy niepewności – albo z obu tych powodów. Teraz kraj przeżywa najdłuższy okres prosperity w ciągu ostatnich 200 lat. Demokracja, rosnąca stopa życiowa, wejście do NATO i Unii Europejskiej stworzyły w ludziach poczucie sensu życia.

Niezwykle ważne jest to, że Polska jest teraz krajem, w którym instytucje publiczne są na tyle silne, że może on przetrwać nawet stratę tak dużej części elit. Natychmiast po śmierci prezydenta Kaczyńskiego, jego obowiązki przejął – zgodnie z Konstytucją – marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Nowi szefowie objęli również władzę w wojsku i banku centralnym. Machina państwowa pracuje bez zakłóceń.

Reklama

>>> Czytaj też: Dlaczego tragedia w Smoleńsku nie wzruszyła rynków finansowych?

Wybory prezydenckie odbędą się przed końcem czerwca, na długo przed ich pierwotnym terminem na jesieni, kiedy to prezydentowi Kaczyńskiemu miał rzucić wyzwanie kandydat rządzącej Platformy Obywatelskiej, Bronisław Komorowski. Teraz zwolennicy prezydenta Kaczyńskiego z Prawa i Sprawiedliwości będą musieli poszukać innego kandydata, którego mogliby popierać. Być może będzie to Jarosław Kaczyński – jego brat bliźniak i były premier. Z pewnością obóz Kaczyńskiego skorzysta teraz na fali publicznej sympatii. Ale to Komorowski ma wciąż większe szanse na wygraną.

To oczywiście nie znaczy, że nic się nie zmieni. Prezydentowi Kaczyńskiemu na pokładzie samolotu towarzyszyło wielu konserwatywnych polityków. Prawo i Sprawiedliwość będzie musiało teraz sprostać wyzwaniu, by ich zastąpić. W krótkim okresie mogą na tym skorzystać ich przeciwnicy. Ale przyjmując dłuższą perspektywę, straci na tym cała polska polityka – elita, osłabiona przez wojny i emigrację, nie jest na tyle duża, aby wytrzymać taką stratę bez żadnych politycznych konsekwencji.

W wyniku katastrofy zmienić mogą się również stosunki polsko-rosyjskie. Jeśli konsekwencje katastrofy zostaną dobrze „rozegrane” – relacje Polski z Rosją mogą się polepszyć. Pierwsze sygnały są niezłe – niezwykle poruszającą chwilą było wspólne złożenie kwiatów na miejscu katastrofy przez premierów obu krajów: Donalda Tuska i Władimira Putina.

Co więcej, śmierć prezydenta Kaczyńskiego oznacza odejście ze stanowiska człowieka, który był twardy wobec Moskwy: premier Tusk jest w tym względzie bardziej elastyczny. Jeśli jego człowiek – Bronisław Komorowski – zasiądzie na stałe w Pałacu Prezydenckim, napięcie w stosunkach polsko-rosyjskich może zmaleć jeszcze bardziej.

Ale największym wyzwaniem dla obu stron i tak będzie poradzenie sobie ze straszliwym chichotem historii, za który trzeba uznać fakt, że polski prezydent i jego otoczenie umierają w odległości zaledwie kilku kilometrów od Katynia. Pojednanie między Warszawą a Moskwą może nastąpić tylko wtedy, gdy zbliżą się do siebie stanowiska obu krajów w kwestii podejścia do zbrodni katyńskiej.

Choć Michaił Gorbaczow, ostatni sowiecki przywódca, i Borys Jelcyn, były prezydent Rosji, przyznali, że to Związek Sowiecki ponosi odpowiedzialność za zbrodnię, to od tamtej pory rosyjskie władze rzucają coraz więcej kłód pod nogi chcącym poznać prawdę, zwłaszcza gdy chodzi o dostęp do dokumentów. Nie ma co prawda żadnego bezpośredniego łącznika między wydarzeniami roku 1940 i katastrofą lotniczą. Ale jeśli wspólne prace nad wyjaśnieniem przyczyn katastrofy doprowadzą do większej kooperacji działań zmierzających do uporania się z przeszłością, to będzie to najlepszy hołd oddany ofiarom katastrofy w Smoleńsku.

>>> Przeczytaj też: „FT” komentuje: Tragedia dowiedzie siły Polski