Obniżenie popytu na nieruchomości w krótkim okresie po likwidacji ulgi podatkowej nie dziwi. Jeżeli jednak taka sytuacja potrwa dłużej, to może okazać się, że cel ulgi, jakim było nakręcenie koniunktury na rynku nieruchomości, nie został osiągnięty. We wczorajszym wystąpieniu przed amerykańską Komisją Budżetową, Ben Bernanke wspomniał, że ożywienie, które nastąpiło po najgorszym od lat 30-tych kryzysie, hamowane jest właśnie przez amerykański rynek nieruchomości mieszkaniowych i komercyjnych. Ożywienie w USA jest wyraźne a gospodarka wzrosła we wszystkich 12 dystryktach Fed, po raz pierwszy od ponad dwóch lat. Zdaniem prezesa Fed, dynamika wzrostu gospodarki jest jednak niezadowalająca.

Ben Bernanke odniósł się także do kryzysów mających miejsce w krajach Unii Europejskiej. Stwierdził, że jeżeli rynki finansowe będą kontynuowały trwający proces stabilizacji, to wpływ mających ostatnio miejsce zawirowań na wzrost gospodarki USA będzie umiarkowany. Niemniej ryzyko pozostaje w przypadku gdyby europejski kryzys się przeciągnął lub zaognił – wtedy najprawdopodobniej sytuacja wymagałaby przedsięwzięcia dodatkowych kroków przez Fed.

Giełdy w USA na wieść o wyraźnej kontynuacji ożywienia początkowo wczoraj mocno wzrastały. Gdy jednak inwestorzy przetrawili słowa prezesa Fed, które w wielu fragmentach wskazywały na istnienie wciąż realnych ryzyk, ceny większości akcji zakończyły sesje na minusach. W Azji większość giełd zakończyła dzień na plusie – wyjątkiem były m.in. Chiny. Z Państwa Środka napłynęły informacje o wzroście eksportu, najwyższym od sześciu lat, i niemal rekordowym wzroście cen nieruchomości w maju. Z jednej strony to dobre informacje, bo świadczą o tym, że kryzys zaufania do długu niektórych państw europejskich nie miał wpływu na spowolnienie tej jednej z najważniejszych gospodarek globu. Z drugiej strony, brak reakcji na działania rządu zmierzające do lekkiego schłodzenia gospodarki, powodują wzrost ryzyka przegrzania koniunktury. Główny indeks giełdy w Szanghaju zakończył dzień na minusie.