Wczorajsza sesja za oceanem pomimo, że rozpoczęła się od silnych wzrostów to zakończyła się niemalże spadkami. Taki obrót sprawy spowodował, że otwarcie warszawskiego parkietu było na minusie, a nastroje nie dopisywały. Psuły je dodatkowo nieliczne publikowane dzisiaj dane jak zamówienie przemysłu w Niemczech, które zamiast wzrosnąć, spadły. Nasz zachodni sąsiad dotychczas zaskakiwał raczej pozytywnie, czyli ostatni odczyt należy rozpatrywać negatywnie.

Inwestorzy nie chcieli jednak opuścić rynku i popołudniu rozpoczęło się odbicie, które wyraźnie przyspieszyło, gdy okazało się, że Wall Street postanowiła zatrzeć wczorajsze negatywne sygnały. Pomogły tutaj dane o sprzedaży detalicznej w USA, która w pierwszych pięciu miesiącach tego roku fiskalnego (czyli licząc od początku lutego) prawdopodobnie średniomiesięcznie rosła aż o 4 proc. Po ciągu złych informacji taka wiadomość rozpaliła nieco optymizmu na parkietach.

Ostatecznie sesję udało się zakończyć niewielkim spadkiem, co dobrze rokuje na przyszłość. Popyt rynku nie odpuszcza, a jutrzejsze głosowanie nad pakietem reform w Grecji może dodatkowo wspomóc byki, oczywiście jeżeli wynik będzie po myśli kupujących.

Na rynku walutowym mieliśmy do czynienia z podobną metamorfozą jak w przypadku akcji. Początek dnia stał pod znakiem spadków eurodolara i słabej złotówki. Poprawa nastrojów spowodowała jednak powrót euro w kierunku wczorajszych cen zamknięcia oraz podobny ruch na polskim złotym, który potrafił z ponad 1 procentowej straty na kursie USD/PLN wyjść w obszary neutralne. Widać zmienność nas nie opuszcza, a nastroje wciąż są niezwykle chwiejne.

Reklama