Jedynie jedna trzecia Polaków uznaje, że gospodarka się rozwija, aż 41 proc. uważa, że warunki życia w naszym kraju ulegną pogorszeniu w ciągu najbliższych kilku lat. Coś tu nie gra. W Polsce w ciągu ostatnich kilkudziesięciu miesięcy nie doszło do żadnej ekonomicznej zapaści. I – to prawdopodobieństwo graniczące z pewnością – do niej nie dojdzie. Kraj będzie się rozwijał, może w niezbyt oszałamiającym tempie, ale zawsze, a nieszczęścia w stylu skokowy wzrost bezrobocia najpewniej nas ominą.
Skąd więc ten rozdźwięk pomiędzy masowym pesymizmem i całkiem przyzwoitą kondycją gospodarki? Oczywiście, jak zwykle w takiej sytuacji, wiele zrzuca się na media. Nie będę bronił przegranej sprawy, zwłaszcza że sam jestem poniekąd w nią zaangażowany. Chciałbym jednak wskazać tropy, które wskazują, że sytuacji winne są nie tylko media. Cóż zatem? Wojna na górze. Politycy nieustannie przerzucają się argumentami ekonomicznymi, których albo nie rozumieją, albo nie są prawdziwe, albo jedno i drugie. Wynika z nich jedno: będzie gorzej. Tego bombardowania, zwłaszcza jeżeli trwa przez lata, nie wytrzyma żadna opinia publiczna. Dwa charakterystyczne przykłady: Polacy właściwie nie zauważyli okresu prosperity sprzed trzech – czterech lat. Może najbardziej namacalna była poprawa na rynku pracy i wzrost płac. Ale poza tym nie było się z czego cieszyć, bo i tak zaraz będzie gorzej. Przykład drugi: drogi i autostrady. Nie są budowane – to źle, bardzo słusznie zresztą. Są budowane – też źle, bo za mało.
Na poziom optymizmu nie wpływa też dziwaczna retoryka reform tląca się w Polsce od kilkunastu lat. Trzeba reformować i zaciskać pasa. O ile pierwszy człon tego stwierdzenia jest jak najbardziej prawdziwy, choć realizowany – jeżeli w ogóle – w bardzo wąskim zakresie. Natomiast z tym zaciskaniem pasa bym nie przesadzał. Na potrzeby tego tekstu ponownie przejrzałem kilkadziesiąt najbardziej moim zdaniem sensownych propozycji zmian w systemie finansów publicznych. Czy likwidacja ulgi internetowej sprowadzi na Polskę powszechną biedę? Becikowe? Stopniowa likwidacja emerytur mundurowych i bardzo ostrożne zmiany w KRUS? Nic z tych rzeczy. Co więcej, podwyżka VAT naprawdę nie uderzy finansowym obuchem w polskie rodziny. Ale i tak wiemy swoje: będzie dużo gorzej, w zasadzie niezależnie od tego, co się stanie naprawdę. A co takiego musiałoby się wydarzyć, żebyśmy trochę lepiej myśleli o przyszłości? To już naprawdę ciężko sobie wyobrazić.