Od października uczelnie wyższe będą musiały monitorować przebieg kariery zawodowej swoich absolwentów. Każda będzie to robiła na swój sposób.

Wprawdzie nowela nie wyszła jeszcze z parlamentu, ale jej los jest przesądzony – zacznie obowiązywać od 1 października. Na pierwszy ogień pójdzie 440 tys. tegorocznych absolwentów.

>>> Czytaj też: Polskie uczelnie nie wiedzą, dlaczego i po co kształcą

W jaki sposób uczelnie mają monitorować ich kariery – konkretnie nie wiadomo, gdyż ustawa mówi jedynie o konieczności monitorowania „w celu dostosowania kierunków studiów i programów kształcenia do potrzeb rynku pracy, w szczególności po trzech i pięciu latach od dnia ukończenia studiów”. Jak tłumaczy Bartosz Loba, rzecznik prasowy resortu nauki, monitoring ma być informacją dla uczelni, ale także wskazówką dla studentów, po której uczelni mają największe szanse na rynku pracy. Z kolei ministrowi mogą być pomocne przy ocenie struktury kształcenia.
Reklama
Środowiska uniwersyteckie obawiają się jednak, że nowe przepisy nie spełnią tej roli. Po pierwsze – uczelnie mają dowolność przy konstruowaniu ankiet. Każda z nich zrobi to na własny sposób – co sprawi, że dane będą zbierane wg różnych metodologii, więc nie będą porównywalne ze sobą. Po drugie – szkoły nie mają obowiązku dzielenia się z opinią publiczną wynikami ankiet. To oznacza, że mogą np. do celów promocyjnych wykorzystać tylko część informacji, które są im na rękę. Nie muszą podawać odpowiedzi na pytania, w których wypadną niekorzystnie.

>>> Zobacz także: Student, jeśli pracuje, to zwykle na czarno

Ewa Nasiłowska, szefowa Biura Karier Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Siedlcach, przyznaje szczerze, że obawia się, iż ranking nie będzie sprawiedliwy. Ich szkoła może być np. bliżej jego końca, jeśli chodzi o szybkość w znalezieniu zatrudnienia przez absolwentów. – Nie dlatego, że poziom kształcenia jest u nas niski, ale dlatego, że w regionie rynek pracy jest praktycznie żaden – tłumaczy. Dlatego szkoła jeszcze nie zdecydowała, czy i w jakim zakresie dane z ankiet będą publikowane.
Ale nawet prestiżowy Uniwersytet Warszawski zastanawia się nad tym samym problemem. Właśnie opracowano tam formularze ankiet. Już w marcu za pośrednictwem internetu otrzyma je około 8 tys. ubiegłorocznych absolwentów. Pytania zajmują sześć stron A4 i dotyczą m.in.: pierwszych doświadczeń na rynku pracy, oceny przydatności studiów w pracy, poziomu kształcenia, czy otrzymana praca ma związek z kierunkiem studiów, zadowolenia z pracy i zarobków, sposobu znalezienia pracy, czy praca daje szanse awansu i rozwoju itp.

>>> Czytaj również: Staniszewski: To nie jest kraj dla wykształconych ludzi

– Część informacji będzie miała znaczenie dla doskonalenia pracy uczelni i pozostanie jej wewnętrzną sprawą – zapowiada Marta Piasecka, szefowa Biura Karier UW.
I tylko Bartosz Dembiński, rzecznik krakowskiej AGH deklaruje, że jego szkoła od dwóch lat przeprowadza podobne ankiety i publikuje wszystkie dane. – Kształcenie odbywa się w dużym stopniu za pieniądze publiczne, dlatego pełne wyniki monitoringu muszą być jawne. Nawet jeśli nie wyjdą najlepiej – mówi Dembiński.
Monitoring karier to w wielu krajach norma i podstawa do miejsca danej uczelni w rankingu. W Wielkiej Brytanii wyniki takich ankiet zbierane są centralnie przez agendę przy ministerstwie nauki. W Finlandii od ich wyniku są uzależnione publiczne dotacje na wyższe szkoły.