Krwawe powstanie w Libii zmusiło Unię do rewizji polityki wobec Afryki Północnej. Przynajmniej w deklaracjach. Po latach utrzymywania przez Brukselę bliskiej współpracy z dyktatorskimi reżimami Komisja Europejska przygotowała wczoraj nową strategię kontaktów z państwami regionu. Dokument uzależnia pomoc dla nowych rządów od poziomu demokratyzacji kraju. Ma on być zatwierdzony w piątek na libijskim szczycie UE.
Na 16 stronach KE kusi sąsiadów zza Morza Śródziemnego zniesieniem ceł i otwarciem rynków europejskiej już nie tylko na ropę, ale także produkty rolne i przemysłowe. Obiecuje także poluzowanie zasad przyznawania wiz Schengen aż do ich całkowitego zniesienia. Częścią pakietu zachęt ma być także większa niż do tej pory pomoc rozwojowa.
Problem jednak w tym, że nie wskazano źródeł finansowania tej pomocy w sytuacji, gdy sama Unia ma problemy z finansowaniem bailoutów. Nie określono, kiedy i w jaki sposób miałyby rozpocząć się ewentualne negocjacje o liberalizacji handlu. Nie padają też żadne liczby co do spodziewanej wielkości pomocy (na razie 10 krajów Afryki i Bliskiego Wschodu w ramach tzw. Partnerstwa Euro-Śródziemnomorskiego otrzymuje zaledwie 900 mln euro rocznie. Dla porównania, bailout Grecji opiewał na 110 mld euro).
Na bliższą współpracę z Unią mogą liczyć tylko te kraje, które będą robiły konkretne postępy w budowaniu niezależnego sądownictwa, zaczną przestrzegać praw człowieka i zorganizują wolne wybory. Do tej pory o kształcie kontaktów z Brukselą decydowały intratne kontrakty na import ropy i pomoc w walce z organizacjami terrorystycznymi.
Reklama
Bruksela w zeszłym roku obiecywała wielomiliardową pomoc i przywileje handlowe także reżimowi Aleksandra Łukaszenki. Nie skłoniło to jednak władz w Mińsku do demokratyzacji systemu.
O uzależnienie pomocy dla Afryki Północnej od przestrzegania zasad demokracji już od wielu tygodni apelowały kraje skandynawskie, a także Niemcy i Wielka Brytania. O wiele bardziej sceptyczni byli Włosi i Francuzi. Szczególnie trudno było ich przekonać do włączenia do programu współpracy obietnicy poluzowania polityki migracyjnej. Już teraz z powodu obaw o masowy napływ nielegalnych uciekinierów skrajna prawica notuje w sondażach rekordowe wyniki.
Jako pierwsza z nowego programu współpracy z Unią może skorzystać Tunezja. To najbardziej zaawansowane na drodze reform demokratycznych państwo Afryki Północnej.
>>> Polecamy: Ceny ropy zagrażają światowej gospodarce
Powstańcy odrzucają ofertę negocjacji Kaddafiego
Kraje Unii Europejskiej rozszerzyły wczoraj sankcje wobec Libii. Zamrożone zostały aktywa państwowego Libijskiego Funduszu Inwestycyjnego, który ma udziały w wielu strategicznych firmach w Europie, w tym w Fiacie, banku UniCredit (m.in. właściciel Pekao SA) oraz klubie piłkarskim Juventus. Z kolei NATO rozpoczęło całodobowe patrole przestrzeni powietrznej przez samoloty AWACS. Sojusz nie wyklucza, że dane przekaże rebeliantom. W czwartek Rada Północnoatlantycka będzie debatować nad francusko-brytyjskim planem wprowadzenia zakazu lotów nad Libią. NATO już jednak zapowiedziało, że nie podejmie takiego kroku bez zgody Rady Bezpieczeństwa ONZ, gdzie na razie przeciw są Rosja i Chiny.
Rebelianci ujawnili wczoraj, że libijskie władze wystąpiły z propozycją rokowań w sprawie warunków ustąpienia pułkownika Kaddafiego. Oferta została jednak odrzucona. Powstańcy zapowiedzieli, że nie podejmą żadnych negocjacji, o ile dyktator najpierw nie ogłosi dymisji. Wczoraj trwały ciężkie walki o kluczowy port przeładunku ropy Ras Lanouf w środkowej części libijskiego wybrzeża.