Wtorkowa sesja na nowojorskim parkiecie rozpoczęła się bez sensacji. Wartość indeksów nie różniła się od tej, którą widzieliśmy dzień wcześniej na zamknięciu. Widać było nieśmiałą chęć do wzrostów po czterech spadkowych sesjach z rzędu. Ale inwestorzy byli dość powściągliwi i woleli poczekać na to, co powie Ben Bernanke. Na kilkadziesiąt minut przed jego wystąpieniem zaczęło powoli przybywać odważnych. Napięcie sięgnęło zenitu tuż po godzinie 20.00, a S&P500 zyskiwał wówczas prawie 0,8 proc. Ale do 1300 punktów zabrakło mu czterech punktów. Od tego momentu zaczęło przeważać zwątpienie i wskaźniki powoli się osuwały. Gdy wszystko był już jasne, wylądowały nieznacznie pod kreską. Dow Jones stracił 0,16 proc., a S&P500 zniżkował o 0,1 proc.

Z punktu widzenia analizy technicznej niewiele się zmieniło. Próba odreagowania spadków tym razem się nie udała, ruch w dół ma szanse na kontynuację, można się spodziewać odbicia, ale równie dobrze może ona nastąpić po mocniejszym wstrząsie. Wszystko będzie zależało od tego do jakich wniosków dojdą inwestorzy po przemyśleniu tego co usłyszeli od Bena Bernanke. Prawdopodobnie dziś jeszcze można liczyć na spokojny handel, aż do wieczornej publikacji Beżowej Księgi, czyli raportu Fed o stanie amerykańskiej gospodarki. Bardziej szczegółowy obraz z pewnością dostarczy więcej wskazówek. Bernanke stwierdził tylko to, co wszyscy już doskonale wiedzą, czyli że gospodarka jest słaba. Naiwnością było oczekiwać jakichkolwiek deklaracji czy sugestii w sprawie kolejnego pakietu stymulacyjnego. Gdyby w jakiejkolwiek formie się pojawiły, można by zacząć się poważniej niepokoić. Metoda uspakajania nastrojów na tym etapie wydaje się jedyną z możliwych. Czy inwestorzy uwierzą w ożywienie mające nadejść w drugiej połowie roku, to już inna sprawa.

W Azji dziś znów przeważały spadki. Na godzinę przed końcem handlu o 2,5 proc. w dół szedł Shanghai B-Share. Shanghai Composite zniżkował jednak tylko o 0,5 proc. Nikkei tracił 0,1 proc. W Tajlandii i Korei indeksy spadały po ponad 1 proc. Niemal tyle samo tracił wskaźnik w Hong Kongu.

Kontrakty na amerykańskie indeksy zachowywały się rano spokojnie, zniżkując jedynie symbolicznie. Sytuacja na europejskich parkietach na początku sesji będzie zależeć od tego, jak tutejsi inwestorzy zinterpretują słowa szefa Fed oraz jak zareagują na dane o dynamice gospodarki strefy euro oraz produkcji przemysłowej w Niemczech. Inwestorzy w Warszawie czekać też będą na decyzję Rady Polityki Pieniężnej. Przeważają opinie, że już dziś stopy po raz kolejny pójdą w górę. To bykom nie pomoże, choć ostatnio decyzje Rady nie robiły na giełdzie wielkiego wrażenia.

Reklama