5,2 mln dol. skradzione z konta spółki Experi-Metal, nieautoryzowane przelewy na sumę 56 tys. dol. z rachunku Patco Construction, spółka Village View ze stratą ponad 465 tys. dol. na firmowym koncie- to tylko kilka przykładów cyberkradzieży dokonanych w USA w ostatnich latach.

Hakerzy upatrują sobie za cel najczęściej rachunki firmowe w małych i średnich bankach. Sprawcami są głównie zorganizowane grupy ze Wschodniej Europy. Przestępcy bez wychodzenia z domu „zarabiają” na jednej kradzieży od paru tysięcy do nawet kilku milionów dolarów.

Hakerskie ataki na konta powodują straty głównie po stronie klientów banków, ponieważ większość rachunków komercyjnych nie jest objęta ubezpieczeniem od tego typu przestępstw. Niezabezpieczone rachunki szkół, lokalnych organizacji i niedużych firm to świetna okazja dla hakerów. JP Morgan Chase to jedyny spośród głównych banków w USA, który oferuje ubezpieczenie od cyberkradzieży dla firm.

Banki nie kwapią się także do wzięcia na siebie odpowiedzialności za ewentualne kradzieże. Pomimo luk w bankowych zabezpieczeniach, często jedyną drogą do odzyskania pieniędzy jest oddanie sprawy do sądu. Dodatkowo hakerskie włamania są rzadko nagłaśniane, ponieważ małe i średnie banki boją się utraty klientów na rzecz większych konkurentów.

Reklama

Zapobieganie wirtualnym kradzieżom w USA to w chwili obecnej jedna z największych bolączek FBI oraz Secret Service. Obie instytucje stale zwiększają liczbę agentów zajmujących się cyberprzestępstwami. W opublikowanym w lipcu raporcie Rada Bezpieczeństwa Narodowego wymieniała hakerów wśród głównych zagrożeń systemu finansowego, a w szczególności banków, rynków kapitałowych i usług związanych z kartami kredytowymi.