Giennadij Burbulis, który towarzyszył Jelcynowi, gdy ten się wdrapał na czołg, by przewodzić przeciwnikom puczu Janajewa w sierpniu roku 1991, oświadczył, że w 20 lat później w Rosji nie ma demokracji, społeczeństwa obywatelskiego i wolności mediów.
"Moją główną obawą jest groźba rozpadu Federacji Rosyjskiej" - powiedział Burbulis w opublikowanym we wtorek wywiadzie dla agencji Reuters, którego udzielił w związku z rocznicą nieudanego puczu Janajewa.
"Zagrożenie jest wielkie, jeśli reżim nie może sam się przekształcić. Tym zagrożeniem jest, ostatecznie, dezintegracja Rosji" - powiedział Burbulis, który był głównym doradcą Jelcyna do roku 1992.
>>> Czytaj też: Dmitrij Miedwiediew chce przejść do historii jako car reformator
>>> Polecamy: Zardzewiałe samoloty i promy, dziurawe drogi - oto Rosja, siedlisko zacofania
Historycy, jak pisze Reuters, utrzymują, że pucz, który miał pomóc w zachowaniu ZSRR, przyniósł efekt przeciwny i przyspieszył upadek państwa.
Były doradca prezydenta Jelcyna przyznał, że w pośpiechu, który towarzyszył wówczas przeprowadzaniu reform, niewystarczającą uwagę zwracano na to, by zapobiec przegrupowaniu się elit komunistycznych i utrzymaniu przez nie stanowisk w nowej Rosji. Zdaniem Burbulisa to niepowodzenie wyeliminowania wpływów komunistycznych daje się odczuć po dziś dzień, a niektórzy liderzy sympatyzują z pewnymi celami przywódców puczu.
Nie podał przykładów takich polityków, lecz, jak pisze Reuters, Putin - obecny premier - uznał upadek imperium radzieckiego za "największą katastrofę geopolityczną wieku".
>>> Zobacz też: Największa gospodarka Europy rośnie wolniej niż oczekiwano
Zdaniem Burbulisa Rosja "utraciła największe osiągnięcie pierwszego okresu ery Jelcyna: prawdziwą wolność mediów i wolność słowa".