Dodatkowo rząd Mariano Rajoy’a znalazł się w trudniejszym położeniu po przegranych wyborach w Andaluzji. Ewentualne cięcia, które mogą zostać ogłoszone podczas prezentacji założeń budżetowych w piątek, będą odbywać się w atmosferze fali strajków, ale przede wszystkim bez wcześniejszego przeprowadzenia strukturalnych zmian w gospodarce (nadal nadmiernie zlewarowanej inwestycjami w nieruchomości sprzed kilku lat). Hiszpania to tykająca bomba, która prędzej czy później wybuchnie, siejąc duże spustoszenie na rynkach finansowych.

Dzisiaj gazeta El Pais spekuluje, jakoby przedstawiciele Komisji Europejskiej mieli naciskać na hiszpańskie władze, aby te przyjęły dodatkową pomoc finansową, która miałaby zostać przeznaczona na naprawę sektora bankowego. Problem złych długów, będących wynikiem ostrego lewarowania rynku nieruchomości jeszcze podczas boomu sprzed kilku lat, staje się coraz większy. Przedstawiciele Komisji Europejskiej słusznie zauważają, że spodziewane w tym roku spowolnienie hiszpańskiej gospodarki może tylko pogorszyć tą sytuację. Ale warto też zwrócić uwagę na inną kwestię – poprzedni rząd premiera Jose Zapatero nie zrobił wiele, aby przeorientować hiszpańską gospodarkę, która nadmiernie skoncentrowała się na inwestycjach budowlanych. To między innymi dzięki temu stopa bezrobocia systematycznie rośnie, ale nie to jest najważniejsze. Taka struktura gospodarki sprawia, że ewentualne cięcia zaaplikowane przez rząd Mariano Rajoya mogą nie przynieść określonych skutków, a wręcz wpędzić Hiszpanię w jeszcze większe problemy. Niepodejmowanie działań, też nie jest rozwiązaniem – rynki długu szybko to zweryfikują, a Hiszpania za kilkanaście miesięcy zostanie zmuszona do ustawienia się w kolejce po bailout (czyli zewnętrzne finansowanie). Na zasadzie efektu zarażenia to samo zrobi Portugalia, a inwestorzy będą testować wytrzymałość Włochów – to dlatego tamtejszy premier Mario Monti jest ostatnio tak „zatroskany” losami Hiszpanii. Na tapecie może pojawić się też Irlandia – jeżeli tamtejsze społeczeństwo odrzuci podczas referendum zaplanowanego na 31 maja, nowy pakt fiskalny (to na razie duża niewiadoma, chociaż teoretycznie więcej jest pozytywów), a także Francja, czy też znów Grecja (po nowych rozdaniach politycznych w maju). Problemów jest wiele, ale inwestorzy na razie zdają się tym za bardzo nie przejmować – do czasu…

Nadmiernych emocji nie budzi też kwestia ewentualnego zwiększenia siły funduszy ratunkowych w strefie euro, zwłaszcza, że to, co może zostać przyjęte podczas zaplanowanego na piątek i sobotę spotkania europejskich ministrów finansów w Kopenhadze może okazać się świadectwem braku wyobraźni części polityków. Niewątpliwie dwie ostatnie aukcje LTRO uśpiły ich czujność. Tymczasem wczoraj Angel Guria (sekretarz generalny OECD) przyznał, iż aby tzw. „firewall” był skuteczny, jego wartość musi przekroczyć 1 bln EUR. Tego samego zdania zdają się być eksperci Komisji Europejskiej. Myślenie jest słuszne – chodzi o to, aby „zabezpieczyć” przypadek Hiszpanii i Włoch, tak aby spekulanci nie mieli świadomości, iż Europa może być zbyt słaba, aby te kraje uratować. Zwraca się też uwagę, że w sytuacji tak dużego „firewalla” na dodatkową pomoc dla MFW mogłyby zdecydować się kraje spoza Unii Europejskiej, a zrzeszone w G-20 (temat ten będzie omawiany ponownie w kwietniu). Tymczasem zgody na to nie będzie – Niemcy obawiając się też o wyniki głosowania w Bundestagu, mogą zaproponować rozwiązanie, które faktycznie będzie oznaczać tylko 500 mld EUR gotówki gotowej do użycia – EFSF miałby funkcjonować jeszcze przez okres jednego roku, ale tylko w celu zakończenia dotychczasowych operacji wartych około 200 mld EUR. To w obecnej sytuacji za mało – efektem będzie wznawianie dużych spekulacji w celu osłabienia długu peryferiów, co niechybnie odbije się na wspólnej walucie w ciągu kolejnych miesięcy.

Podczas wystąpienia dla telewizji ABC, które zostało wyemitowane po północy naszego czasu, szef FED powtórzył tezy wygłoszone w poniedziałek podczas sympozjum NABE (gospodarka jest silniejsza, ale ma wciąż wiele wyzwań, stopa bezrobocia jest wciąż zbyt wysoka i nie musi znacząco spaść w tym roku), chociaż zwrócił też uwagę na ryzyko w postaci wysokich cen benzyny, które jak zaznaczył nie powinny zatrzymać ożywienia gospodarki, ale mogą czasowo podnieść inflację. Dalej Ben Bernanke, zapytany o QE3 przyznaje, iż wszystkie opcje są możliwe i FED będzie na bieżąco rozważał wszelkie scenariusze. Reasumując, wypowiedź dla telewizji ABC jest bardziej stonowana, niż dla NABE – przypomina bardziej ostatni komunikat FED – i w zasadzie trudno jest na jej bazie oceniać, że prawdopodobieństwo wprowadzenia QE3 w najbliższych miesiącach w jakimś sensie się zwiększyło. Bardziej prawdopodobna będzie polityka „wait&see”, w której ważne będą bieżące wydarzenia (sytuacja na rynku ropy i dane makroekonomiczne z USA). W takim układzie wydaje się, że jeżeli dyskusja nt. QE3 się pojawi, to będą to operacje sterylizowane, czyli inne od dotychczasowych i nie dające „pozytywnego sprzężenia” dla spekulantów. Wnioski? Osłabienie dolara bazujące na poniedziałkowych słowach szefa FED dla NABE może się wypalić w najbliższych dniach.

Reklama

Dzisiaj uwaga inwestorów skupi się na danych nt. zamówień na dobra trwałego użytku w USA, które zostaną opublikowane o 14:30 – po słabym styczniu rynek spodziewa się odreagowania w lutym o 3 proc. m/m i 1,6 proc. m/m bez środków transportu. Ciekawa będzie reakcja na dane, zwłaszcza słabszy odczyt. Jeżeli dolar wtedy zacznie się umacniać, to będzie to sygnał, iż rynek przestał grać pod ewentualność QE3.

EUR/USD – O test 1,3430-1,3440 może jednak nie być tak łatwo

Wczorajsze zachowanie się rynku, a także obserwowana dzisiaj rano nieudana próba ataku na poziom 1,3380, pokazuje, że przedstawiany wcześniej scenariusz zwyżki w stronę 1,3430-40 zaczyna się oddalać. Warto też zwrócić uwagę na kwestię możliwego pogorszenia się nastrojów w Europie, a także wczorajsze słowa szefa FED – pisałem o tym w poprzednich akapitach. Może się, zatem okazać, że trudno będzie dzisiaj o wyraźne naruszenie wspomnianych 1,3380. W takiej sytuacji do końca tygodnia rynek może przetestować strefę 1,3250-80, lub nawet zejść niżej.

GBP/USD – Szanse na wyraźne naruszenie 1,60 nie są jednak tak duże

Szereg wypowiedzi przedstawicieli Banku Anglii, jakie inwestorzy poznali wczoraj, pokazało, że opcja ewentualnego zwiększenia programu QE o 25 mld GBP do 350 mld GBP w maju b.r. teoretycznie nadal „na stole”. W efekcie trudno o utrzymanie zwyżki funta, który znów słabnie i to w relacjach do niemal wszystkich walut. W przypadku GBP/USD wróciliśmy w okolice 1,5900-1,5920 i rosną szanse ponownego wejścia w obszar prostokąta 1,5780-1,5910. To stwarza prawdopodobieństwo ruchu w stronę jego dolnego ograniczenia (1,5780) w kolejnych dniach.

AUD/USD – Powrót do słabości, atak na 1,06 poza zasięgiem

Szansa na atak w strefę 1,0575-1,0600 nie została wczoraj wykorzystana. Rynek zawrócił w dół, co można wiązać z obserwowanym po południu nieznacznym umocnieniem dolara względem głównych walut. Dzisiaj ruch ten jest kontynuowany, a złamanie wsparcia na 1,0425 jest mocnym sygnałem powrotu do trendu spadkowego. Przed nami test okolic 1,0375 i dalej 1,0335 (minimum z 22 marca), które mogą zostać złamane w najbliższych dniach.

Prezentowany raport został przygotowany w Wydziale Doradztwa i Analiz Rynkowych Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska S.A. z siedzibą w Warszawie tylko i wyłącznie w celach informacyjnych i nie stanowi analizy inwestycyjnej, ani analizy finansowej ani rekomendacji w rozumieniu przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005r. (Dz.U. 2005, poz. 206 nr 1715) oraz Ustawy z dnia 29 lipca 2005r. (Dz.U. 2005, Nr 183, poz. 1538 z późn. zm.). Przedstawiony raport jest wyłącznie wyrazem wiedzy i poglądów autora według stanu na dzień sporządzenia i w żadnym wypadku nie może być podstawą działań inwestycyjnych Klienta. Przy sporządzaniu raportu DM BOŚ SA działał z należytą starannością oraz rzetelnością. DM BOŚ SA i jego pracownicy nie ponoszą jednak odpowiedzialności za działania lub zaniechania Klienta podjęte na podstawie niniejszego raportu ani za szkody poniesione w wyniku tych decyzji inwestycyjnych. Niniejszy raport adresowany jest do nieograniczonego kręgu odbiorców. Został sporządzony na potrzeby klientów DM BOŚ S.A. oraz innych osób zainteresowanych. Nadzór nad DM BOŚ SA sprawuje Komisja Nadzoru Finansowego. Regulaminy doradztwa inwestycyjnego i sporządzania analiz inwestycyjnych, analiz finansowych oraz innych rekomendacji o charakterze ogólnym dotyczących transakcji w zakresie instrumentów finansowych oraz instrumentów bazowych instrumentów pochodnych znajdują się na stronie internetowej bossa.pl w dziale Dokumenty.