Jak donosi portal Business Insider, kontrowersyjnym wiadomościom związanym z Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie nie ma końca. Tym razem dostajemy kolejne wieści dotyczące skrajnie rygorystycznych zakazów związanych z działaniami marketingowymi.

Organizatorzy bardzo starają się bowiem, żeby żadna firma, która nie zapłaciła za ten przywilej okrągłej sumki, nie była w stanie w jakikolwiek sposób nawiązać do odbywającej się latem w Londynie imprezy. Jednak ograniczenia dotyczą również osób i przedsiębiorców prywatnych – w poświęconym tej sprawie artykule The Guardian zaznacza, że właściciele pubów nie będą mogli, pod groźbą grzywny, umieszczać przed wejściem napisów informujących klientów, że miejsce to oferuje możliwość oglądania Igrzysk Olimpijskich na dużym telewizorze, a widzowie biorący udział w odbywających się wydarzeniach potencjalnie mogliby być ukarani za umieszczenie zrobionych przez siebie zdjęć lub filmów na portalach społecznościowych.

Kolejną ciekawostką będzie zorganizowana przez komitet organizacyjny (LOCOG) tzw. „policja” markowa, która będzie zdrapywała lub zaklejała taśmą każde logo, które firma nie będąca oficjalnym sponsorem śmie nakleić w toalecie na terenie budynków olimpijskich.

Reklama

Sportowcy biorący udział w Igrzyskach nie będą mogli rozmawiać o „nieoficjalnych” produktach. Zakazane są nawet gesty, które nawiązują do Olimpiady. Brytyjska sprinterka Sally Gunnell, biorąc udział w sesji zdjęciowej do reklamy linii lotniczych easyJet, chciała założyć na plecy brytyjską flagę, jednak ubiegła ją interwencja LOCOG – wykonała ona bowiem taki gest po zdobyciu złotego medalu na Olimpiadzie w Barcelonie w 1992 roku. Z punktu widzenia oficjalnych sponsorów – niedopuszczalne.

Organizatorzy bronią się kontraktami, bez których organizacja Igrzysk byłaby niemożliwa. Business Insider nie waha się jednak określać ich praktyk słowami takimi, jak „stalinistyczne” czy „totalitarne”. Najbardziej bulwersuje ich panika, jaką zdają się w organizatorach wywoływać media społecznościowe. Ograniczenia w tej sferze mogą bowiem dotknąć zwyczajnych fanów sportu.

Business Insider ma więc kilka rad dla osób spędzających tego lata czas w Londynie: „Nie pakuj dużo bagażu, zakładaj tylko nieoznakowane ubrania, zostaw aparat w domu, uprzedź rodzinę i przyjaciół, że przez parę tygodni nie będziesz się zbyt często odzywał. Kiedy już tam dotrzesz, patrz prosto przed siebie, nie wychodź poza oznaczone strefy i ignoruj wszelkie podejrzane zdarzenia na ich peryferiach – to pewnie policja myśli właśnie kogoś złapała. Ogólnie zachowuj się tak, jakbyś przyjechał na krótki pobyt w ściśle strzeżonym więzieniu. Albo lepiej nie przyjeżdżaj w ogóle.”