„Kraje Europejskiej Unii Walutowej różnią się od siebie bardziej niż niemal każda unia walutowa, którą można sobie wyobrazić” – przekonuje Michael Cembalest, analityk JP Morgan, jednego z największych banków w USA. Na potwierdzenie swojej tezy przedstawia twarde dowody.

Cambalest na podstawie danych Światowego Forum Ekonomicznego zanalizował odchylenie standardowe przeszło 100 różnych wskaźników gospodarczych w 12 najważniejszych państwach strefy euro. Największe różnice dotyczyły m.in. relacji płac do wydajności, polityki antymonopolowej, marnotrawstwa w wydatkach rządowych, niezależności sądownictwa i poziomu badań naukowych.

Jak pisze Cambalest „Główne kraje Europejskiej Unii Walutowej obejmują Niemcy, Francję, Włochy, Hiszpanię, Holandię, Grecję, Belgię, Portugalię, Austrię, Słowację, Finlandię i Irlandię. Grupa ta odpowiada za 98,5 proc. PKB i liczby ludności strefy euro.” Jego zdaniem po włączeniu do analizy pozostałych państw strefy euro otrzymujemy podobne wyniki. Co bardziej interesujące, wykluczenie Grecji nie poprawia w istotny sposób dysproporcji w strefie euro. Różnorodność gospodarek europejskich nie wynika bowiem wyłącznie z greckiej specyfiki.

Mniej stabilna od ZSRR

Reklama

Ponieważ baza danych Światowego Forum Ekonomicznego zawiera informacje dotyczące 142 państw świata, możliwe było porównanie strefy euro do innych, hipotetycznych i historycznych unii walutowych. Rzeczywiste unie walutowe należą obecnie do rzadkości. Okazało się, że strefa euro wypada gorzej od nawet najbardziej nieprawdopodobnych eksperymentów myślowych.

Spośród wymienionych przez analityka potencjalnych unii walutowych największe szanse przetrwania miałaby unia sześciu państw z Ameryki Łacińskiej (bez Argentyny i Wenezueli). Nieco gorzej prezentowała by się wspólna waluta Wielkiej Brytanii, USA, Kanady, Australii, Nowej Zelandii i Irlandii a także ośmiu państw Ameryki Środkowej. Wyraźnie lepiej od euro powinny też sobie radzić rubel w przywróconym do życia Związku Radzieckim i piastr odrodzonego Imperium Osmańskiego.

„M” jak monetarna unia

Okazało się, że losowy dobór członków unii walutowej może mieć większe szanse powodzenia niż wielki europejski projekt. Nawet wszystkie państwa o nazwach zaczynających się (w jęz. angielskim) na literę „M” odznaczają się mniejsza wewnętrzną różnorodnością od strefy euro. Jeszcze lepiej prezentują się kraje leżące wzdłuż piątego równoleżnika szerokości północnej.

Trudno się dziwić, że analiza Cambelesta wywołała liczne komentarze w zachodnich mediach. Derek Thompson z The Atlantic napisał, że to najśmieszniejszy wykres jaki widział, dowodzący, że strefa euro skazana jest na zagładę. Joseph Cotterill z Financial Times stwierdził, że „wyniki mówią same za siebie”. Z kolei Brad Plumer z Washington Post porównał uznał, że strefa euro bardziej przypomina reality show niż rezultat polityki gospodarczej.

Sam autor analizy jest mniej surowy w ocenie wspólnej europejskiej waluty. „Ponieważ jest to rozwiązanie rzadziej stosowane, trudno ocenić jakie przyniesie rezultaty. To trudna droga, a wykres wyjaśnia dlaczego. Problemem Europy nie są jedynie różnice w deficycie sektora publicznego, ale również głębsze, bardziej podstawowe różnice pomiędzy poszczególnymi gospodarkami.”