W środę po południu giełdy europejskie odrobiły znaczną część wcześniejszych strat, a niektóre indeksy (DAX, WIG20) zdołały wyjść na plus, co w przypadku GPW jest tym bardziej godne uwagi, że przecież inwestorzy działali także pod wpływem niespodziewanej po części decyzji o podwyżce stóp procentowych. Nie można tego powiedzieć o giełdzie w Madrycie, której indeks gładko oddał wczoraj 2,8 proc. Widać wyraźnie, gdzie kumulują się obawy inwestorów, zwłaszcza po tym, jak Chiny czasowo zawiesiły zakupy obligacji skarbowych w Europie (nie rezygnując jednak z przejęć na rynkach akcji, do czego - jak można sądzić - sposobności nie zabraknie).

W Stanach, po silnie spadkowym otwarciu indeksy także odrabiały straty, ale na koniec dnia sukcesy były tylko połowiczne (choć wcześniej wydawało się, że wyjście na plus jest w zasięgu ręki). W efekcie Dow Jones zanotował szósty spadek z kolei. Seria ta przydarzyła się indeksowi tuż po tym, gdy osiągnął on poziom najwyższy od 2007 r. - dziś już widać, że szczyt sprzed nieco ponad tygodnia był niczym innym niż pułapką zastawioną na nadmiernych optymistów.

Azjaci nie poddają się przesadnemu pesymizmowi. Indeks giełdy w Szanghaju oscylował wokół zera na godzinę przed zakończeniem notowań, mimo informacji o wzroście chińskiego eksportu o 4,9 proc. (poniżej oczekiwanych 8,5 proc.). Winą za słabszy wzrost obarczono oczywiście Europejczyków. Ważniejsze dla inwestorów okazały się jednak nadzieje na poluzowanie polityki monetarnej w Chinach, które nieodłącznie wiążą się ze spowolnieniem w gospodarce. Kospi spadał o 0,2 proc., a Nikkei o 0,1 proc. na 10 minut przed końcem notowań. Trudno więc mówić o dramacie. W Australii indeks zyskiwał w tym czasie 0,4 proc., po nieoczekiwanie dobrych danych z rynku pracy.

Dziś to właśnie dane z rynku pracy w USA (wnioski o zasiłki) mogą zaważyć na końcówce notowań w Europie, która powinna rozpocząć dzień spokojnie. Nie dlatego, że w Grecji pojawia się iluzoryczna szansa sformułowania rządu, ale dlatego, że sytuacja polityczna w Grecji nie ma aż takiej wagi, jaką przypisują jej media. Wynik wyborów nie mógł być niespodzianką, zwłaszcza dla polityków i bankierów, którzy decydowali o drugim pakiecie restrukturyzacyjnym, a tym bardziej dla inwestorów giełdowych. Już wtedy sondaże wskazywały na brak możliwości uzyskania większości przez ówczesną koalicję.

Reklama

Tym, czego nie da się przewidzieć, są dalsze losy strefy euro, a nie Grecji, skazywanej już wielokrotnie na upadłość. I to tu, a nie w Atenach, ukryte są lęki inwestorów. Powoli inwestorzy zaczynają liczyć na kolejną pomoc ze strony ECB.

W Warszawie sytuacja jest stabilna o tyle, że WIG20 wyznaczył wprawdzie wczoraj nowy dołek krótkoterminowego trendu (2150 pkt), ale w gruncie rzeczy wsparcie wybronił, tym bardziej, że do końca dnia zyskał 18 pkt. Dziś rano indeksowi mogą pomagać lepsze od oczekiwań wyniki takich spółek jak Tauron, JSW, LPP czy GPW.