Białoruskie firmy wypracowały sposób pozwalający uciec przed unijnymi sankcjami. Wystarczy sprzedać je zaprzyjaźnionym „słupom”, np. w Rosji, lub zbudować zarejestrowane w Szwajcarii joint venture, by Bruksela miała problem z blokowaniem ich na rynkach zachodnich.
W ciągu ostatnich dni pojawiły się informacje na temat losu trzech kluczowych firm: obu rafinerii i Biełaruśkaliju, potentata w handlu nawozami potasowymi. Firmy są głównym źródłem finansowania reżimu i potencjalnym celem UE. Od stycznia do kwietnia 2012 r. produkty ropopochodne i potasowe stanowiły 38,1 proc. eksportu Białorusi. – Jedyny skuteczny środek nacisku na Aleksandra Łukaszenkę to embargo na te towary – mówił DGP polityk opozycji Uładzimir Kobiec. Jest jednak skuteczny sposób chronienia interesów białoruskich firm.
Rafinerie mogą zostać sprzedane inwestorom z Ameryki Płd. – Padają pytania, czy strona wenezuelska jest zainteresowana rafineriami z Białorusi. Owszem, jest – mówił Americo Diaz, ambasador Wenezueli w Mińsku. Rafinerie, których łączna moc przerobowa sięga 540 tys. baryłek dziennie, już w 2008 r zostały włączone na listę przedsiębiorstw przeznaczonych do prywatyzacji. Sprzedaż sprawdzonym sojusznikom z Caracas ma kilka zalet. Po pierwsze, ograniczałaby groźbę wprowadzenia sankcji przeciw rafineriom. Przeciwnicy karania reżimu (a tych w Brukseli nie brakuje) otrzymaliby silny argument: jaki jest sens uderzenia w wenezuelską firmę? Po drugie, sprzedając zakłady, Łukaszenka wypełniłby warunek otrzymania kolejnych transz kredytu uzyskanego od Funduszu Antykryzysowego Eurazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej (de facto od Rosji), którym jest uzyskanie wpływów z prywatyzacji w wysokości 2,5 mld dol. w skali roku. Po trzecie wreszcie, uchroniłby się przed spełnieniem czarnego scenariusza, czyli konieczności sprzedania rafinerii Rosjanom i dalszego ograniczenia na ich rzecz suwerenności Białorusi.
Dużo bardziej zaawansowane są plany Biełaruśkaliju. Królowie potasu będą eksportować swoje produkty za pośrednictwem firmy zarejestrowanej w Szwajcarii, a nie – jak dotąd – poprzez tradera z siedzibą w Mińsku. Pod Alpami trwa właśnie proces rejestrowania spółki Sojuzkalij, joint venture Biełaruśkaliju i jego rosyjskiego partnera, firmy Urałkalij. – Zdecydowaną większość nawozów będziemy sprzedawać poprzez Sojuzkalij – twierdzi wicepremier Uładzimir Siamaszka w rozmowie z blogiem BeyondBricks, prowadzonym na platformie „Financial Timesa”. Kiedy? Mińsk chce, aby pośrednik ruszył w lutym 2013 r. Rosjanie, biorąc pod uwagę konieczność uzyskania potrzebnych zezwoleń, wolą mówić o końcu przyszłego roku.
Sojuzkalij jako firma szwajcarska będzie miał dostęp do taniego kredytu. – Co innego pożyczać na 10 – 12 proc., a co innego na 2 – 3 proc. – mówił Siamaszka. Dla Białorusinów oznacza to otwarcie drzwi do kredytu w ogóle; w ostatnich miesiącach z przyczyn politycznych finansowania białoruskich firm odmawiały takie instytucje, jak BNP Paribas, Deutsche Bank czy Royal Bank of Scotland.
Sposób ucieczki od sankcji wytyczył najbogatszy Białorusin Uładzimier Piefcijeu, dawniej zwany bankierem Łukaszenki. To on jako pierwszy biznesmen – o czym wielokrotnie pisaliśmy na łamach DGP – znalazł się na unijnej czarnej liście, wiążącej się z zamrożeniem aktywów i zakazem wjazdu na teren UE. Oprócz Piefcijeua na listę wpisano kilka kontrolowanych przez niego firm z eksporterem broni Biełtecheksportem na czele. Piefcijeu podał unijne instytucje do trybunału w Luksemburgu, równolegle szukając innych sposobów wyjścia z trudnej dla niego sytuacji. Wśród opozycjonistów rozeszły się pogłoski o ofercie 1 mln dol. dla tego, kto wylobbuje w Brukseli skreślenie Piefcijeua z czarnej listy. Firmy oligarchy przez sankcje straciły już co najmniej jednego dużego inwestora (z USA).
Pod koniec maja Piefcijeu sprzedał udziały w Biełtecheksparcie dość tajemniczemu rosyjskiemu biznesmenowi Dmitrijowi Gurinowiczowi, mając nadzieję na zwiększenie szans firmy na zwycięstwo w Luksemburgu. Wiele wskazuje na to, że transakcja była fikcyjna. Jak twierdzi portal Biełorusskij Partizan, Gurinowicz to były doradca Piefcijeua, a przy okazji krewny szefowej białoruskiego banku centralnego. Zabawa w kotka i myszkę z UE trwa.
16,3 mld dol. wartość eksportu Białorusi między styczniem a kwietniem 2012 r.
7,8 mld dol. wartość eksportu dostarczonego w tym czasie do państw UE
82,1 proc. o tyle wzrósł eksport do UE w porównaniu z okresem I – IV 2011 r.