Produkcję w Chinach wstrzymały wczoraj koncerny samochodowe Toyota, Honda, Nissan i Mazda, firmy elektroniczne Canon i Panasonic. Zamknięte są sklepy japońskiej sieci Seven & I, japońskie restauracje, zaś mieszkający w Państwie Środka Japończycy na wszelki wypadek nie wychodzą z domów. To efekt zamieszek, które wybuchły po tym, jak Tokio ogłosiło zakup spornych wysepek Senkaku/Diaoyu.
Tak gwałtownych antyjapońskich protestów nie było w Chinach od dziesięcioleci. Wczoraj, podobnie jak przez cały miniony weekend, w największych miastach demolowano japońskie sklepy, restauracje i salony samochodowe, atakowano fabryki, palono flagi, a nawet niszczono prywatne samochody japońskiej produkcji. Na dodatek mimo apeli chińskich władz o spokój na razie się na to nie zanosi – dziś przypada rocznica incydentu mukdeńskiego, który w 1931 r. stał się pretekstem do japońskiej inwazji na Mandżurię i można się spodziewać, że starcia się jeszcze nasilą.
Przyczyną sporu dwóch największych gospodarek Azji jest archipelag pięciu bezludnych wysepek i trzech skał morskich na Morzu Wschodniochińskim, do których oba państwa – a także Tajwan – wysuwają roszczenia. Od lat 70. zeszłego wieku były one w posiadaniu japońskiej rodziny Kurihara, od której dzierżawił je rząd w Tokio. We wrześniu japońskie władze porozumiały się z właścicielami archipelagu w sprawie jego zakupu, co miało go zabezpieczyć przed ewentualną agresją ze strony Chin. Sprawowanie władzy nad Senkaku (które Chińczycy nazywają Diaoyu) daje prawo do wód terytorialnych, a w konsekwencji do znajdujących się pod wodą złóż gazu ziemnego.
Na razie japońskie firmy w związku z protestami zdecydowały się zawiesić pracę na od dwóch do czterech dni, aby oszacować straty i poczekać na uspokojenie się sytuacji. Ale zdaniem analityków jeśli to nie nastąpi, a rozpocznie się bojkot japońskich towarów, możliwe jest nawet ograniczenie działalności czy wycofanie się z Chin. W ostatnich latach w miarę rozwoju gospodarczego kraju straciły one swój główny atut, jakim była tania siła robocza. – Japońskie firmy mogą rozważyć rozszerzenie produkcji w Tajlandii czy innym kraju, który jest bardziej przychylny japońskim inwestycjom – mówi Shaun Rein z China Research Market Group.
Reklama
Inną negatywną konsekwencją sporu będzie ograniczenie wymiany handlowej, która w zeszłym roku osiągnęła rekordowy poziom 345 mld dol., a także zawieszenie rozmów o utworzeniu – jeszcze razem z Koreą Południową – strefy wolnego handlu.