Dlatego też boi się on podwyższać akcyzę na alkohol – obawia się zniechęcić Polaków do picia wódki i nabijania państwu kabzy. Co dziwi, bo rządy z reguły bronią akcyzy. Otóż akcyza jest, podobno, konieczna, żebyśmy mniej pili, palili, jeździli autem. Wszystko dla naszego zdrowia.

Rząd uzależnił się jednak nie tylko od naszego zdrowia i owoców pracy, lecz także od własnych planów budżetowych. A te fatalnie znoszą nagłe utraty źródeł dochodu. Zatem teraz, kiedy batalia o demenelizację Polaków mogłaby dostać wzmocnienie przy lekko wyższej akcyzie, rząd się wycofuje przed planem grabieży ludzi lubiących wysokoprocentowy alkohol. Zdrowie? Ważniejsze jest zdrowie ministra Rostowskiego (akurat ta uwaga jest zupełnie na serio). Celebryta i minister obecnego rządu (jakże często są to dzisiaj synonimy!) Radek Sikorski, przeprowadzając rozmowę z jednym z użytkowników serwisu Twitter, bronił decyzji, wskutek których ceny benzyny w Polsce są wyższe niż w USA. Stwierdził, że USA powinny po prostu podwyższyć cenę benzyny za pomocą akcyzy.

Miałoby to zbalansować budżet i skłonić Amerykanów do, uwaga, oszczędzania benzyny. Czyli będzie i dobrze, i lepiej. I forsy więcej, i ekologia weselsza. U nas z wódką nie można zrobić tego samego, co tam z benzyną. Akcyzę podnieść, dochody mieć większe, a ludzi zdrowszych – ku wielkiej radości innego celebryty z rządu, ministra zdrowia. Widać z polskim biopaliwem dla ludzi jest inaczej niż z amerykańskim paliwem dla aut. Albo, jednak, zasada jest ta sama, tylko Sikorski nieco zablefował. Naprawdę zaś akcyza ma w każdej dziedzinie ten sam motyw i ten sam skutek.

Motyw: dochody skarbu państwa. Skutek: dochody skarbu państwa. Cała reszta, ta o zdrowiu i naszym dobru, to wata.