Wszystkie kraje UE dążą do tego, by tak się stało - przekonuje Cypr.

W poniedziałek i wtorek odbyła się kolejna runda negocjacji w sprawie budżetu UE na lata 2014-2020. Ministrowie ds. europejskich rozmawiali podczas poniedziałkowej kolacji z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem. We wtorek, dwa dni przed kluczowym szczytem, odbyło się ich posiedzenie w Brukseli.

Po zakończeniu obrad cypryjski minister ds. europejskich Andreas Mawrojanis podkreślał, że wszystkie kraje członkowskie są zaangażowane w szukanie kompromisu i chcą go znaleźć do końca tygodnia. Przyznał, że negocjacje przywódców państw i rządów w Brukseli mogą się przeciągnąć poza planowany na czwartek i piątek szczyt. Nie wiadomo, kiedy Rada Europejska się zakończy. "Zobaczymy - powiedział Mawrojanis. - Wszyscy muszą teraz wykazać wolę kompromisu. Wierzymy, że porozumienie jest możliwe".

Mawrojanis przewiduje, że przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy po wysłuchaniu kolejnych opinii do swojej propozycji budżetowej zrewiduje teraz swój projekt budżetu.

Reklama

"To jest moje zdanie: przewodniczący Van Rompuy wierzy, że nie jest już daleko do 'miejsca lądowania'. Teraz będzie musiał wymyślić jakieś zmiany w podziale wewnątrz propozycji ram finansowych, którą zaprezentował" - mówił cypryjski minister.

Komisarz ds. stosunków międzyinstytucjonalnych i administracji Marosz Szefczovicz, który również brał udział w tej najnowszej rundzie negocjacji, wskazywał, że wciąż mamy dwie przeciwstawne grupy krajów. Z jednej strony są to przyjaciele polityki spójności, którzy chcą większych wydatków (do tej grupy należy Polska), a z drugiej przyjaciele lepszego wydatkowania (friends of better spending) - domagający się cięć płatnicy netto, m.in. Francja i Niemcy.

Szefczovicz zauważył, że propozycja Van Rompuya oznacza realne cięcia o 20 mld euro w perspektywie 7 lat w porównaniu z obecnym budżetem UE na lata 2007-13. Jak ocenił, więcej cięć to cofnięcie się z budżetem do lat 80.

Komisja Europejska zaproponowała w ubiegłym roku budżet na lata 2014-20 w wysokości 1033 mld euro w tzw. zobowiązaniach (988 mld euro w tzw. płatnościach). Płatnicy netto od razu ogłosili, że to za dużo, argumentując, że w czasach kryzysu także budżet unijny musi być bardziej oszczędny. Najnowsza propozycja Van Rompuya, która wychodzi w jakiejś mierze naprzeciw tym postulatom, przewiduje około 75 mld euro cięć (a nawet 80 mld, włączając w to instrumenty pozabudżetowe, jak fundusz na pomoc rozwojową w krajach trzecich) i zamyka się sumą wydatków UE na poziomie 973,2 mld euro (w tzw. zobowiązaniach).

Według źródeł unijnych UE będzie chciała przekonać zwłaszcza Londyn (który domagał się największych redukcji i wcześniej groził wetem) do zgody na nowy budżet UE m.in. większymi cięciami w administracji i utrzymaniem brytyjskiego rabatu w składce do unijnej kasy.

Szczyt UE zaczyna się w czwartek o godz. 10 od dwustronnych spotkań Van Rompuya z poszczególnymi liderami państw. Rozmowę z premierem Donaldem Tuskiem zaplanowano na godz. 15. Dopiero o godz. 20 rozpoczną się rozmowy w gronie wszystkich przywódców i z udziałem szefa Parlamentu Europejskiego Martina Schulza. W liście zapraszającym na szczyt Vam Rompuy zapowiedział, że przedstawi nową, zrewidowaną wersję budżetu UE w czwartek wieczorem.