Każde gromkie zawołanie, że „oni” się do gospodarki „zabiorą”, oznacza mnożenie przepisów, kontroli, budżetowych wydatków i obdzielanie publicznymi środkami ludzi z partii. Przedsiębiorczy Polacy nie mieli i nie mają w rządach strategicznych sojuszników.
Rozumiem, że wygodnictwo odebrało rozum znacznej większości mieszkańców Europy Zachodniej, że im trzeba opowiadać bajki. Zachodni Europejczycy, rozbisurmanieni kilkupokoleniowym boomem gospodarczym, nazywają kryzysem zwykłą niemożność utrzymania ogromnych, nieprzyzwoitych i niemoralnych świadczeń. W popłochu domagają się od swoich polityków cudownych recept.
W Polsce naprawdę nie jesteśmy rozpieszczeni przez los. Jeszcze w 1989 r. ludzie bili się w sklepach o towar. Przez długie lata pokrzywdzeni przez transformację patrzyli na swój zniszczony świat, a robiący kokosy na przemianach... padali ofiarą bankructw, mafii i urzędów. W trzecim tysiącleciu relatywnie bezpiecznym sposobem poprawienia swojej sytuacji stała się emigracyjna poniewierka. Wiele się przez te dwadzieścia lat udało, ale ze świecą w ręku szukać Polaka, któremu przychodzi do głowy dziękować za nasze sukcesy politykom i pokładać jakieś specjalne nadzieje w rządzących
Idzie kryzys? Nic nam się nie sypnie na głowę, czego byśmy już ze sto razy nie przeżyli. Rozwojowi niepodległej Polski towarzyszą konwulsje życia gospodarczego i społecznego. Nie jesteśmy rozbisurmanieni i nie musi nas mamić ekonomiczny Kaszpirowski. Stwierdzam po prostu fakt, nie oceniam go.
Reklama
Podobnie jak nie oceniam, lecz tylko stwierdzam oczywistość: polski premier to się nadaje tylko do tego, aby straszyć PiS i straszyć PiS-em (o ile sam akurat nie jest z PiS, wtedy ma trochę pod górkę). Do reperowania gospodarki, do budzenia przedsiębiorczości itd. nie ma żadnego talentu. W ogóle nie istnieją jakieś specjalne, nieodkryte jeszcze, rządowe sposoby ratowania kraju przed kryzysem. Nie ma „polskich inwestycji” ani „polskich programów”, które leczą. Jeżeli przypadkiem uwierzymy, że ten czy ów premier „dźwignie Polskę”, to osiągniemy poziom zagubienia społeczeństw zachodnich.