Problemy gospodarcze tylko w 2011 r. pozbawiły Unię Europejską niemal 200 tys. dzieci. O tyle w porównaniu z przedkryzysowym rokiem 2008 spadła liczba urodzin. Korelacja jest prosta: im silniejsze uderzenie kryzysu, tym mniej rodzin decydowało się na dziecko.

Dane te to m.in. wynik częstszego przerywania ciąży. W tradycjonalistycznej, prawosławnej Grecji tylko między 2010 a 2011 r. liczba legalnych aborcji wzrosła o połowę i osiągnęła 300 tys. Spośród 27 państw UE i ośmiu spoza Wspólnoty, których danymi dysponuje Eurostat, najbardziej dramatyczna sytuacja panuje na Łotwie. Liczba urodzin spadła tam aż o 21,4 proc. To nie przypadek: państwo nad Dźwiną kryzys uderzył najmocniej, a skumulowany spadek PKB w latach 2008– 2010 wyniósł niemal dokładnie tyle samo, bo 22,1 proc. Łotewski rząd przeprowadził dramatyczne cięcia pensji i emerytur, a bezrobocie wzrosło czterokrotnie.

Ponaddziesięcioprocentowe spadki liczby urodzin odnotowano także w czterech innych państwach: w Czarnogórze, Rumunii, na Węgrzech i w Grecji. Nieco lepsza sytuacja panuje w Hiszpanii, która z kolei przoduje pod względem odsetka ludzi pozbawionych zatrudnienia. W Portugalii w minionym roku urodziło się najmniej dzieci od 80 lat. Polska, choć recesja ją ominęła, jest 11. od końca spośród 27 państw Unii. Spadek liczby urodzin w porównaniu z 2008 r. według europejskich statystyków przekroczył u nas 26 tys., czyli 6,3 proc. Odsetek jest dwukrotnie wyższy niż średnia unijna, zaś liczba bezwzględna jest porównywalna z liczbą mieszkańców takich miast, jak Nowy Dwór Mazowiecki czy Zakopane.

– Przy takich wskaźnikach nawet w przypadku wzrostu imigracji trudno będzie utrzymać dotychczasową liczbę ludności. Nie chodzi tu już nawet o perspektywy wzrostu, ile o udźwignięcie kosztów systemu emerytalnego – mówi dziennikowi „The Wall Street Journal” szefowa Portugalskiego Stowarzyszenia Demografii Maria Mendes. Przy wszystkich minusach imigracji wiele państw tylko dzięki przyjezdnym ma szansę uciec znad demograficznej przepaści. Według Wiedeńskiego Instytutu Demografii, o ile liczba ludności Francji do 2050 r. wzrośnie o 10 mln, o tyle Polski skurczy się o 9 proc., do 34,8 mln, zaś Rumunów będzie wówczas tylko 17,9 mln, o jedną szóstą mniej niż obecnie.

Reklama

Na palcach jednej ręki można policzyć te państwa UE, w których tzw. współczynnik zastępowalności pokoleń, czyli liczba dzieci urodzonych przez jedną kobietę, zbliża się do 2,1, czyli poziomu gwarantującego zachowanie populacji na dotychczasowym poziomie. Tylko trzy państwa – Irlandia, Francja i Wielka Brytania – oscylują wokół poziomu 2,0. W Polsce w ciągu dwóch lat wskaźnik ten spadł z 1,4 do 1,3. Nieznacznie gorzej jest tylko na Węgrzech i w Rumunii.

Nieco optymizmu do tych niepokojących liczb dodają badacze Austriackiej Akademii Nauk. „Recesje zazwyczaj mają negatywny wpływ na wskaźniki rozrodczości. Zazwyczaj spadki te dotyczą jednak głównie osób w młodszym wieku reprodukcyjnym i polegają raczej na odłożeniu rodzenia dzieci w czasie niż całkowitej zmianie modelu rodziny” – czytamy w raporcie austriackich demografów. Innymi słowy, gdy tylko Europejczycy odczują postkryzysowe ożywienie, na porodówkach znów powinno się zrobić ciaśniej.

Słowacki wyjątek reprodukcyjny

Poza niewielkim Liechtensteinem, liderem wzrostu liczby urodzeń w Europie, przeczącym ogólnemu trendowi, jest Słowacja. W 2011 r. nasze sąsiadki z południa urodziły o 6 proc. więcej dzieci niż w 2009 r. Jeszcze lepiej przedstawia się porównanie z perspektywy dekady. Liczba urodzin wzrosła o jedną piątą. Jeśli w 2002 r. Słowaczki urodziły 50,8 tys. noworodków, to w 2009 r. ta liczba po raz pierwszy przekroczyła 60 tys. To zasługa konsekwentnej polityki prorodzinnej Bratysławy. W ciągu ostatnich 10 lat rządy wydłużyły urlopy macierzyńskie, uruchomiły system zasiłków dla rodziców. Zasiłki w wysokości 195 euro miesięcznie od 2011 r. są wypłacane nawet wówczas, gdy oboje rodziców pozostaje w pracy, o ile zagwarantują dziecku stałą opiekę w dowolnej postaci (żłobek, opiekunka, dziadkowie). Wskaźnik zastępowalności pokoleń między Tatrami a Dunajem wciąż jest zbyt niski (wynosi 1,45), ale od 2002 r. wzrósł o 0,26 pkt i osiągnął poziom z 1996 r.