Brytyjski premier David Cameron przygotowuje kraj na potencjalnie tragiczny finał porwania grupu pracowników koncernu BP w Algerii. Brytyjczycy stanowili pokaźną grupę wśród porwanych. Nadal nie wiadomo, ilu idało sie wydostać z okupowanej przez islamistów rafinerii, ilu udało sie wyswobodzić, a ilu zginęło.

W związku z kryzysem premier Cameron odwołał wszystkie planowane zajęcia, w tym ważne przemówienie na temat zmiany warunków brytyjskiego członkostwa Unii Europejskiej, które miał wygłosić jutro w Holandii. Zamiast tego, postanowił śledzić rozwój wydarzeń w Algerii.

O swojej decyzji poinformował wieczorem: "Stoimy w obliczu bardzo złej sytuacji w tym zakładzie gazowym BP w Algerii. Grupa brytyjskich obywateli została uprowadzona, wiemy już o jednym, który zginął. Algierskie siły zbrojne zaatakowały teraz tę instalację.. Sytuacja jest bardzo niebezpieczna, niepewna i płynna. I myślę, że musimy się przygotować na ewentualność złych wieści."

Brytyjski premier dodał, że stale działa komitet bezpieczeństwa kraju Cobra, któremu sam przewodniczy i że będzie na bieżąco informować rodziny zakładników o tym, czego dowie się od władz algierskich i ze źródeł wywiadowczych.

Reklama