Posiadaczom obligacji dostarczył ponad dwukrotnie większych zysków niż wynosi średnia dla rynków wschodzących.

681-proc. nadwyżka, odpowiadająca 14,7-proc. rocznej stopie zwrotu, w ostatniej dekadzie wzbogaciła portfele inwestorów lubiących ryzyko. W wenezuelskie papiery inwestowały największe fundusze na świecie – od OppenheimerFunds po Goldman Sachs Asset Management. Firmy zawsze mogły polegać na deklaracji Chaveza, że może zaspokoić roszczenia swoich kredytodawców, wyprowadzając gotówkę z największego narodowego bogactwa Wenezueli, jakim jest ropa naftowa. To zabezpieczanie było potrzebne, zwłaszcza że wzrost PKB kraju raz spadał, raz przyśpieszał, a rezerwy topniały.

Polityka prezydenta skutecznie odstraszała wystarczającą liczbę inwestorów, żeby w czasie jego urzędowania stopy procentowe utrzymywały się średnio na poziomie 12 proc. - około 4 proc. wyższym niż wynosi średnia dla krajów rozwijających się. Chavez nigdy jednak nie spóźnił się z wypłacaniem zysków.

„To naprawdę świetna wysokodochodowa inwestycja z wysoką całkowitą stopą zwrotu, nadająca się do portfolio” – uważa Sara Zervos, menadżer ds. rynków wschodzących w OppenheimerFunds. „Chavez nie zrobił wiele dobrego dla swojego kraju, ale za cel stawia sobie wzorową obsługę obligacji. W tej kwestii nasze interesy się zbiegają”.

Reklama

Obecnie 58-letni przywódca walczy z rakiem. 8 grudnia powiedział mediom, że czeka na kolejną operację. W jednej chwili rentowność benchmarkowych wenezuelskich obligacji wzrosła do najwyższego poziomu od pięciu lat.

Inwestorzy nie liczą jednak na powtórkę złotych zysków z poprzedniej dekady. Odejście Chaveza ze stanowiska może oznaczać koniec góry gotówki płynącej z kraju, który ma największe złoża ropy naftowej na świecie.