Na koniec 2011 r. było to 14,4 mld zł, rok później – już ponad 16 mld zł.
Z rynku zniknęło 51 tys. jednoosobowych firm, a 877 przedsiębiorstw – o jedną piątą więcej niż rok wcześniej – ogłosiło upadłość.
Zadłużający się przedsiębiorcy nie mogą jednak liczyć na pobłażliwe traktowanie ze strony ZUS. Mimo trudnej sytuacji ekonomicznej, w jakiej znaleźli się płatnicy, zakład niechętnie udziela ulg w spłacie koniecznych należności.
Od stycznia do listopada ubiegłego roku – podobnie jak w 2011 r. – pozytywnie rozpatrzył tylko co piąty wniosek przedsiębiorców o umorzenie długu, odroczenie terminu płatności lub rozłożenie zaległości na raty.
Reklama
W 2012 r. ZUS udzielił 1,7 tys. umorzeń (10 proc. wniosków), podczas gdy rok wcześniej zgodził się na to w 3,2 tys. przypadków (15 proc.). Tylko nieznacznie częściej zgadzał się na układ ratalny (wzrost pozytywnie rozpatrzonych zgłoszeń o 2 pkt proc.) lub późniejszy termin na spłatę należności.
Za brak elastyczności zakładu w rozpatrywaniu wniosków przedsiębiorców odpowiada przede wszystkim stan finansów ZUS. W tym roku na ubezpieczenia społeczne (powszechne i rolnicze) ZUS wyda 180 mld zł. Jednak w jego kasie zabraknie prawie 80 mld zł.
Brakujące środki finansowe będzie musiała uzupełnić dotacja z budżetu państwa.
– Wzrost zadłużenia ZUS to z jednej strony konsekwencja spowolnienia gospodarczego w Polsce, ale z drugiej – zwiększenia długości życia Polaków przy jednoczesnym zbyt późnym podwyższeniu wieku emerytalnego – tłumaczy Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan”, członek rady nadzorczej Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
W takiej sytuacji trudno wymagać od zakładu, aby godził się na umorzenia zaległości. Niezainteresowani taką formą wsparcia są jednak także sami przedsiębiorcy. W ubiegłym roku rzadziej starali się o ulgi w płatnościach.