Walory M&S podskoczyły prawie o 9,4 proc. do 407,4 pensów za akcję, co stanowi największy awans w czasie dziennej sesji od 31 marca 2009 roku. Tuż po godz. 10.30 czasu londyńskiego wzrosty nieco osłabły do 7,5 proc., gdyż anonimowy informator, zbliżony do funduszu inwestycyjnego, zaprzeczył doniesieniom o planowanej akwizycji.

Nie ma jednak dymu bez ognia. Fundusz z Kataru zasięgał opinii banków i firm private equity, w tym CVC Capital Partners, w sprawie sformowania grupy kapitałowej, która złożyłaby ofertę na sieć detaliczną z siedzibą w Londynie – napisał wczoraj “Sunday Times”, cytując dobrze poinformowane źródło z sektora finansowego w brytyjskiej stolicy. Ale oficjalnie - co przyznała gazeta – żadnej propozycji jeszcze nie złożono.

Poniedziałkowy skok akcji wypchnął ich cenę powyżej poziomu 400 pensów, które oferował brytyjski miliarder Philip Green, proponując przejęcie znanej firmy w 2004 roku. W styczniu M&S odnotował kwartalny spadek sprzedaży odzieży. Obecny szef firmy, Marc Bolland, ciągle zmaga się ze zdobyciem klientów w trzy lata po objęciu sterów po swym poprzedniku Stuarcie Rose.

Kupno M&S powiększyłoby pakiet inwestycji katarskiego funduszu w sektorze detalicznym na Wyspach, do którego należy już 26 proc. J Sainsbury, trzeciej pod względem wielkości sieci brytyjskich supermarketów. Kraj z Zatoki Perskiej kupił także w 2010 roku Harrods’a, luksusowy dom towarowy, za 1,5 mld funtów.

Reklama

Spekulacje dotyczące Marksa & Spencera mogą zwiększyć deliberacje w sprawie oferty na resztę Sainsbury – twierdzi Andrew Gwynn, analityk Exane BNP Paribas, chociaż “sporą przeszkodą” może okazać się zadłużenie funduszu emerytalnego detalisty.

Exane BNP Paribas uważa, że nabywca Marksa & Spencera może sprzedać nieruchomości, obciąć koszty i zredukować wydatki kapitałowe. Z kolei w ocenie analityków Espirito Santo około 65 proc. powierzchni handlowej sieci (1,95 mln m2) jest własnością firmy i to właśnie nieruchomości mogą być warte prawie 8 mld funtów.