Na rynku walutowym nie widać skutków rekordowo wysokiego napływu kapitału zagranicznego na rynek długu. W ciągu pierwszych trzech miesięcy roku – gdy zagranica zwiększyła swoje zaangażowanie na rynku obligacji do rekordowych 205,3 mld zł – złoty stracił niespełna 2,5 proc. wobec euro i ponad 5,5 proc. w stosunku do dolara. Powinno być inaczej – teoretycznie, kupując obligacje, inwestorzy powinni najpierw pozyskiwać złote, którymi mogliby za nie zapłacić, co skutkowałoby umocnieniem naszej waluty.
Ernest Pytlarczyk, ekonomista BRE Banku, tłumaczy, że hossa na obligacjach to tylko jeden z elementów układanki. Notowania złotego zależą jeszcze od sytuacji na rynku akcji (a nie była ona najlepsza w ostatnich miesiącach) i ogólnej kondycji gospodarki (która też się pogorszyła). – A zagranica pozyskuje złotego głównie na rynku terminowym – dodaje ekonomista.

>>> Czytaj też: Obligacje skarbowe: bańka na polskim rynku długu może wkrótce pęknąć

O co chodzi? Żeby płacić za obligacje, zagraniczny inwestor wcale nie musi najpierw kupować złotego bezpośrednio na rynku kasowym. Może to zrobić przy wykorzystaniu np. transakcji swap. Strony umawiają się w niej, że dostarczą sobie wzajemnie waluty na określony czas i po ustalonym kursie – i nie musi to być kurs rynkowy. Drugi często wykorzystywany sposób to CIRS (currency interest rate swap) – w tym przypadku następuje udzielenie wzajemnej pożyczki. Polski bank za np. udostępnione euro płaci odsetki według stopy Euribor, zagraniczny za złote według Wiboru pomniejszonego o spread. Ten spread sugeruje, jak duży jest popyt na złotego. Im zainteresowanie złotym większe, tym spread mniejszy.
Reklama
O tym, jak bardzo pożądaną walutą był złoty w takich operacjach, świadczy fakt, że jeszcze rok temu zagraniczny bank, dokonując z polskim wzajemnej pożyczki, na rok pomniejszał WIBOR o blisko 0,6 pkt proc. Dziś to ledwie 0,15 pkt proc. W przypadku transakcji dwuletniej spread spadł z 0,9 pkt proc. do 0,2 pkt proc.
Ekonomiści zwracają uwagę, że większa część tego spadku odbyła się w drugiej połowie ub.r. Od kilku miesięcy marże są względnie stabilne. W ostatnich tygodniach stawki nawet nieznacznie wzrosły, równolegle do rosnącej rentowności obligacji. To mogłoby sugerować, że popyt na złotego na rynku terminowym też nieco spadł. Dlaczego? Bo rynek coraz częściej obstawia koniec obligacyjnej hossy. Zdaniem Ernesta Pytlarczyka decydować o tym będą czynniki globalne: choćby ograniczenie skali drukowania dolara przez Fed, co spowoduje wzrost rentowności obligacji na głównych rynkach.
Mirosław Winiarczyk z Raiffeisen Polbanku dodaje, że drugim czynnikiem może być koniec obniżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Wtedy polskie obligacje mogą sprzedawać krótkoterminowi inwestorzy, co przełoży się na wzrost rentowności papierów.

>>> Polecamy: CDS-y polskich obligacji: Polska jest bezpieczną przystanią na rynkach długu