Kwota ta wystarczy w części miast wojewódzkich na zakup mieszkania.

Dziś obchodzony jest Światowy Dzień bez Tytoniu. Jest to idealna okazja, aby przyjrzeć się wydatkom palaczy i pokazać jak wiele tracą przez swój nałóg. Gdyby przyjąć, że osoba uzależniona wypala dziennie jedną paczkę markowych papierosów, oznaczałoby to wydatek w skali miesiąca na poziomie około 400 zł. Kwota ta odpowiada aż 14,6% wynagrodzenia netto statystycznego Polaka (szacunek na podstawie danych GUS za kwiecień 2013 rok o przeciętnym wynagrodzeniu w sektorze przedsiębiorstw). Gdyby pieniądze te zostały w domowym budżecie oznaczałyby spory spadek kosztów, szczególnie, jeśli z nałogiem zmaga się więcej niż jeden domownik.

>>> Polecamy: Kult kreatywności w korporacjach: praca tylko dla Steve'a Jobsa?

Palenie warte 81 tysięcy złotych

Reklama

O ile pozwala na to zdolność kredytowa gospodarstwa domowego, zaoszczędzone 400 zł można przeznaczyć na spłatę kredytu mieszkaniowego. Byłoby tak pod warunkiem, że kredytobiorca, który jest w stanie płacić o tyle większą ratę, może zaciągnąć odpowiednio większy kredyt. W przypadku kredytu w rodzimej walucie oprocentowanego na 4,3% (średnie oprocentowanie deklarowane przez banki) wzrost raty o 400 zł pozwala zwiększyć kwotę zadłużenia o 81 tys. zł. Byłoby tak w przypadku długu zaciągniętego na 30 lat z ratą równą. Trzeba jednak podkreślić, że fakt palenia papierosów nie wpływa na wyliczaną przez banki zdolność kredytową. Nie biorą one bowiem pod uwagę kosztów z tym związanych.

Zamiast dymka własne „M”

Sprawdziliśmy, ile dodatkowych metrów mieszkania można kupić dzięki większej kwocie kredytu. Biorąc pod uwagę ceny transakcyjne z umów zawartych na 10 największych rynkach w ostatnich 12 miesiącach,zaoszczędzenie co miesiąc 400 zł pozwalałyby na zakup na kredyt dodatkowych od 12,4 do nawet 21,6 m kw. Górna granica tych widełek odpowiada metrażom kawalerek. Najwyższy wynik zanotowano w Katowicach i Łodzi, gdzie poziom cen transakcyjnych nieruchomości używanych jest najniższy w gronie badanych miast. Metr przeciętnych „czterech kątów” znajdował tam nabywcę za mniej niż 3,9 tys. zł. Kolejnym miastem z relatywnie niskimi cenami mieszkań jest Szczecin. Tam przeciętna transakcja zamykała się w ostatnich 12 miesiącach przy cenie metra na poziomie niższym niż 4,2 tys. zł. W efekcie 81 tys. zł pozwoliłoby na zakup dodatkowych 19,5 m kw. mieszkania.
Najmniej za 81 tys. zł można kupić w Krakowie i Warszawie. W pierwszym przypadku byłoby to 14 m kw. przeciętnego mieszkania używanego, a w stolicy 12,4 metrów. Jest to oczywiście wynik relatywnie wysokich cen w tych miastach. Za metr mieszkania używanego w Krakowie płacono w ostatnich 12 miesiącach niecałe 5,8 tys. zł, a w Warszawie prawie 6,6 tysięcy.

>>> Czytaj też: Ceny mieszkań: jaki rabat można wynegocjować z deweloperem