Przyszedł pan ponad rok temu do Ciechu, by uzdrowić firmę. Plan został wykonany?
Spółka jest zdrowa, ale nie mogę powiedzieć, że to koniec restrukturyzacji. Gdybym to zrobił, oznaczałoby to, że skończyły nam się pomysły na poprawę rentowności firmy, a tak nie jest. Cieszy zaś, że spółka nie generuje już strat. Na połowę roku mieliśmy 56 mln zł zysku netto, i to przy zmniejszonych przychodach z tytułu wyłączenia działalności w Zachemie. Uzyskujemy bardzo przyzwoitą rentowność.
Czy to oznacza koniec zwolnień w grupie?
Cały czas jesteśmy w trakcie tego procesu. Trzeba pamiętać, że grupa przechodzi rewolucję, która polega nie tylko na redukcji kosztów, ale przede wszystkim na zmianie formuły funkcjonowania. Przechodzimy na model, w którym spółka matka zarządza operacyjnie produkcją w spółkach zależnych. Spółki sodowe będą koncentrować się wyłącznie na poprawie efektywności produkcji, bo centrala przejęła obowiązki związane ze sprzedażą, zakupami, kontrolingiem czy IT. Przy okazji centralizacji powstaje wiele miejsc, gdzie etaty po prostu są zbędne. Zamiast kilku działów kontrolingu, jak było do tej pory, teraz jest jeden, w spółce matce. W konsekwencji od czerwca 2012 r. redukcja zatrudnienia sięgnęła ponad 30 proc. Myślę, że na koniec tego roku będzie to około 35 proc.
Reklama
Za trzy miesiące koniec zwolnień?
Czegoś takiego nigdy nie powiem. Zawsze będziemy dążyli do poprawy efektywności. Po intensywnej restrukturyzacji, którą dotychczas przeprowadziliśmy, Ciech jest w zupełnie innej sytuacji. Nawet zastanawiałem się nad zmianą nazwy spółki, bo to już nie jest ta sama firma co rok temu.
Ciech tak źle się kojarzy?
Był moment, że kojarzył się z kłopotami, w tym finansowymi, które mamy już za sobą. Nie wrócimy do starych czasów. Teraz będziemy generować dobre wyniki finansowe i nie będzie sytuacji, jak rok temu, gdy praktycznie utraciliśmy zdolność obsługiwania kredytów bankowych.
Spółki z grupy poprawiły rentowność i wyniki, niektóre nawet kilkukrotnie względem 2011 r. W wyniku działań restrukturyzacyjnych pojawiły się znaczące środki finansowe.
Ale to chyba głównie zasługa wyprzedaży spółek zależnych?
Nie. Większy jednorazowy wpływ środków nastąpił tylko przy okazji sprzedaży segmentu TDI w bydgoskim Zachemie. Ale wzrost gotówki to wynik poprawy działalności operacyjnej. Wygenerowaliśmy środki umożliwiające podejmowanie kolejnych projektów inwestycyjnych.
Jakich?
Kosztem 250 mln zł chcemy zwiększyć w ciągu dwóch lat zdolności produkcyjne w Inowrocławiu. W zakresie sody kalcynowanej wzrosną z obecnych 1,2 mln do 1,4 mln ton, zaś sody oczyszczonej – z 60 do 90 tys. ton rocznie. Ale podobnych pomysłów na rozwój w grupie mamy więcej. W tym kontekście myślimy o zwiększeniu mocy produkcyjnych w zakresie żywic poliestrowych nasyconych w Organice-Sarzyna. To ciekawy projekt z wysoką stopą zwrotu. Poza tym zastanawiamy się nad ulokowaniem jakiegoś projektu na terenach po bydgoskim Zachemie. Chcemy wykorzystać tę infrastrukturę, która już tam jest.
A sprzedacie spółki segmentu sodowego?
Nie chcemy sprzedawać ani spółki z Inowrocławia, ani naszego segmentu w Niemczech. Pod znakiem zapytania stoi przyszłość rumuńskiej Govory. Mamy tam zidentyfikowane projekty inwestycyjne, o wysokiej stopie zwrotu, ale na razie wstrzymujemy się z inwestycjami z uwagi na dużą niepewność, która wynika z lokalnych kłopotów. W Rumunii upada kompleks petrochemiczny Oltchim, wokół którego istnieje kilka powiązanych spółek, w tym elektrociepłownia, która zasila również Govorę. Monitorujemy na bieżąco sytuację. Jeśli ten zakład przetrwa i uzyskamy rozsądną cenę pary, a biznes będzie stabilny, to prawdopodobnie zdecydujemy się na inwestycje w Rumunii. Jeśli nie, to Govorę sprzedamy lub zlikwidujemy.
Jak teraz ocenia pan sytuację Govory?
Językiem medycznym określiłbym to w ten sposób, że pacjent po rozległym zawale leży w szpitalu w stanie stabilnym.
A spór z pracownikami Govory, którzy domagali się podwyżek, został rozstrzygnięty?
Sprawę rozwiązaliśmy po ciężkiej walce. Podpisaliśmy układ zbiorowy pracy, ale mocno zredukowaliśmy załogę. Do tej pory Rumuni dostawali dosyć duże podwyżki, nieuzasadnione wynikami, które generowała firma. Teraz pracujemy nad optymalizacją kosztów.
Jakie spółki będą jeszcze na sprzedaż?
Vitrosilicon, Ciech Pianki, Transclean, Transoda. Jesteśmy gotowi do finiszu ze zbyciem spółek transportowych. Zakończyło się due diligence, czekamy na ostateczną ofertę. W przypadku Vitrosiliconu przystępujemy dopiero do procesu sprzedaży. Chcielibyśmy trochę podbudować wyniki finansowe w tej firmie oraz w spółce Ciech Pianki.
Ale dziś mamy tę komfortową sytuację, że nie musimy już niczego sprzedawać. Okoliczności nie są takie, jak rok temu, gdy brakowało pieniędzy i trzeba było prosić banki o restrukturyzowanie kredytów. Teraz możemy pozwolić sobie na luksus czekania. Mamy wdrożone programy restrukturyzacyjne i zidentyfikowane projekty rozwojowe.