To, że model korzystania z usług bankowych wśród klientów indywidualnych zmienia się w szybkim tempie, widać od dawna. – Ludzie nie chcą chodzić do oddziałów, tylko kupować usługi tam, gdzie obecnie są, na przykład w galerii handlowej – tak Sławomir Sikora, prezes Citi Handlowego, tłumaczy decyzje o redukcji zatrudnienia i zmniejszeniu liczby oddziałów. Dodaje, że na sposób korzystania z usług bankowych ma też wpływ szybki rozwój technologii. Z danych banku wynika, że jego klienci już tylko 2 proc. transakcji wykonują w oddziałach. Resztę w zdalnych kanałach obsługi: przez internet, telefon czy aplikację mobilną.
Citi zamierza zamknąć 19 oddziałów i zwolnić 792 osoby. Kolejnych 25 placówek chce zmodernizować do nowego standardu, gdzie nie będzie stanowisk kasowych, a klienci będą mogli testować usługi na tabletach, spotykać się z doradcami czy samodzielnie wpłacać i wypłacać gotówkę w automatach. Działania te mają przynieść oszczędności rzędu 100 mln zł i pomóc osiągnąć wskaźnik kosztów do dochodów na poziomie nieprzekraczającym 50 proc.
Zdaniem Michała Konarskiego, analityka Domu Inwestycyjnego BRE Banku, podjęte przez zarząd Handlowego działania idą w dobrym kierunku. – To specyficzny bank, celujący w bogatszych klientów, którzy nie muszą odwiedzać oddziałów. Ruch ten nie powinien więc odbić się znacząco na jego przychodach. Za to będzie oznaczać oszczędności, co pozytywnie wpłynie na wynik Handlowego w przyszłym roku – powiedział analityk DI BRE.
To już druga decyzja o redukcji liczby oddziałów, jaką Citi podjął w ciągu ostatnich dwóch lat. W ubiegłym roku zlikwidował ponad 60 placówek. Wówczas zwolnienia grupowe objęły 590 osób. Decyzję o redukcji sieci stacjonarnej oraz związanych z tym zwolnieniach pracowników podjął w ubiegłym roku także Nordea Bank. Z miast znikło 60 oddziałów tej instytucji, a z pracą pożegnało się 400 osób. Decyzja ta nie była jednak motywowana zmianą zachowań klientów, ale nową strategią banku.
Reklama
>>> Czytaj też: Citi Handlowy zamknie 19 oddziałów i zwolni prawie 800 osób
Czy inne instytucje wkrótce pójdą śladem Handlowego? Zdaniem Jarosława Mastalerza, wiceprezesa BRE Banku, w ciągu najbliższych lat bankowe oddziały znikną z reprezentacyjnych ulic wielkich miast oraz z najlepszych lokalizacji w centrach handlowych. – Z naszych badań wynika, że do stacjonarnych oddziałów klientów przychodzi coraz mniej. Obecnie średnio dziesięciu dziennie. I zwykle nie z własnej woli, tylko dlatego, że zostali do tego zmuszeni przez pracownika banku – mówił Jarosław Mastalerz podczas tegorocznego Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie.
Kamil Stolarski, analityk Espirito Santo Investment Bank, uważa, że działania podobne w skutkach do ruchu Handlowego są już podejmowane przez inne banki. – Tylko że Citi robi to jednym gwałtownym ruchem, a konkurencja redukuje sieć i pracowników powoli – uważa Stolarski.
Część ekspertów uważa jednak, że na całkowite pożegnanie się z oddziałami banków jest jeszcze za wcześnie. – Jestem przekonany, że liczba placówek już nie będzie rosła, a te, które są, będą musiały się zmienić, być może w kierunku nakreślonym przez Citi Handlowy. Ale podczas sprzedaży np. kredytów hipotecznych wciąż będzie potrzebna fizyczna obecność pracownika banku – uważa Tomasz Bursa, analityk sektora bankowego. I dodaje, że na razie eksperyment bankowości bez oddziałów sprawdził się, ale tylko w Skandynawii. – Na większości rynków oddziały wciąż są ważne – mówi.
Liczba oddziałów, a wraz z nią i zatrudnienie w bankach w Polsce maleją systematycznie od kilku lat. W 2008 r. funkcjonowało w Polsce ok. 15 tys. placówek bankowych. Pracowało w nich ponad 181 tys. osób. Dziś oddziałów i filii banków jest ok. 12,4 tys. Pracuje w nich 174 tys. osób. Spadek zatrudnienia oraz redukcja sieci oddziałów to efekt restrukturyzacji przeprowadzanych m.in. przez BPH, Raiffeisen Polbank, BZ WBK czy BNP Paribas. Trend ten obserwowany jest w całej Unii Europejskiej. Z danych Europejskiego Banku Centralnego wynika, że w latach 2011–2012 sieć placówek bankowych w krajach UE zmniejszyła się niemal o 13 tys.
>>> Czytaj też: Zwolenia grupowe w Polsce: gdzie firmy tną najwięcej etatów?