W otoczeniu jednak podaż nie zdołała wiele ugrać, a w piątek opublikowane zostały bardzo dobre dane w USA, które lekko podniosły tamtejsze indeksy. Prowokowało to dzisiaj do pewnego uspokojenia i rzeczywiście do niego doszło.

Owo uspokojenie w szczególności widoczne było po skali obrotu, który na dużych spółkach ledwo przekroczył 500 mln złotych. Tak skromna aktywność oznaczała, że spora część uczestników rynku z dłuższego weekendu mogła jeszcze nie wrócić. Jednak ci, co powrócili w większości akcje kupowali wykorzystując nieco niższe wyceny oraz bliskość wsparcia na wysokości 2519/20 pkt. Dodatkowym motywatorem do zakupów były krajowe dane, gdzie wskaźnik PMI dla przemysłu wzrósł do najwyższego poziomu od kwietnia 2011 roku, czyli wbrew oczekiwaniom, które sugerowały niewielką jego zniżkę. Ożywienie gospodarcze spokojnie więc postępuje, co jest siłą przemawiającą za dalszymi zwyżkami cen akcji.

W Europie również doszło do publikacji wskaźników PMI dla przemysłu, które jednak większym echem się nie odbiły ze względu na brak większych zaskoczeń względem opublikowanych wcześniej danych wstępnych. Tym niemniej i za naszą zachodnią granicą mówić można o kontynuacji ożywienia, choć pozostaje ono nierówno rozłożone. Zwracała na siebie uwagę przede wszystkim słabość przemysłu francuskiego, ale już w przypadku Hiszpanii czy Włoch o negatywnej niespodziance mowy nie było. Generalnie więc z danych wypływał umiarkowany optymizm i tak też na nie spoglądali inwestorzy. Dominowały więc zwyżki, choć o zwiększonym optymizmie mowy nie było.

Ze strony samych spółek swoje wyniki opublikowała Trakcja i również z nich wydobywał się całkiem nieźle prezentujący się obraz. Otóż zyski spółki, która jeszcze nie tak dawno ich w ogóle nie miała, zaskoczyły pozytywnie. Inwestorzy jednak zdyskontowali to już wcześniej i dlatego kurs akcji spółki zniżkował. Takie zachowanie może rodzić podejrzenia, że również kursy akcji innych silnie ostatnio zwyżkujących spółek mogą się skorygować po publikacji wyników za III kw. Przemawiałoby to za ciągłą możliwością rozwinięcia korekty, choć jej zakres nie musi być szczególnie głęboki. Rynek bronić będzie bowiem strumień pieniędzy wciąż napływających do funduszy, które zgodnie ze swoimi statutami akcje po prostu będą musiały kupować.

Reklama